piątek, 30 września 2016

Rozdział 10


Przeraźliwe wycie syren zagłuszyło cały bunkier. Artej w pierwszej chwili nie mógł sobie przypomnieć co te hałasy oznaczają. Z osłupienia wyrwał go ledwo słyszalny głos Dmitriego.
- Cyka! Atakują nas, ktoś się tu włamał.
- Co to jest? – Krzyknął William.
- System bezpieczeństwa. Ktoś wszedł przez wyjście awaryjne. Artej, biegnij po broń!
Brodaty Rosjanin pomknął do magazynu. Spróbował się skupić, ale za nic nie mógł sobie przypomnieć gdzie trzymają broń (i co to za broń). Nerwowo zaczął przeglądać szafki do których od lat nikt nie zaglądał. Gdy dotarł do półki w której były świeczki i pułapki na myszy, usłyszał głosy z głębi bunkra. Przeszedł go zimny dreszcz. Od dawna ukrywał się tutaj i jak do tej pory nikt nie odkrył położenia bunkra. Wziął do ręki pierwszą rzecz jaką znalazł przy sobie i przywarł do ściany nasłuchując. Bez oddechu wpatrywał się  w narożnik z którego mogli pojawić się napastnicy.
- Eeem, Pan Artej?
Aertem podskoczył, wypuszczając równocześnie świeczkę którą chciał się bronić. Zapomniał, że do miejsca w którym się znajdował, można się dostać od drugiej strony, skąd przyszła druga grupa Wojowników Lyoko.

                                                               -              -              -

Przez całą podróż do Waszyngtonu rodzice Odda, Ulricha i Yumi spierali o to kto z nich doprowadził do takiego stanu rzeczy. Tylko ojciec Jeremiego zauważył coś dziwnego w tym, że zostali zaproszeni, a raczej zmuszeni do wejścia na pokład wyczarterowanego samolotu. Dopiero przed chwilą dowiedzieli się, że lecą do stolicy Stanów Zjednoczonych, ale po co – nikt nie chciał im powiedzieć. Zaczynał podejrzewać, że coś jest na rzeczy, nie pamiętał nawet, czy agent Smith się wylegitymował. Ale w momencie gdy zapukał do jego domu i przekazał wiadomość o zniknięciu jego syna nie przejmował się takimi rzeczami.
- Proszę zapiąć pasy, zbliżamy się do lądowania…
- Muszę mieć oczy szeroko otwarte – Pomyślał ojciec Jeremiego.


                                                                  -              -              -

- A jak znaleźliście wejście do bunkra? – Spytał Dmitri. Siedzieli razem w stołówce. Artej szukał jakiś nieotwartych puszek z śledziami.
- Można powiedzieć, że doszliśmy po okruszkach do chleba - Powiedział Ulrich spoglądając na puste butelki walące się pod stołem.
- Zresztą to nieważne. Ważne, że już tu jesteście. Razem z Aelitą zaczęliśmy pracę nad przywróceniem Xany do życia. Jednak bez twojej pomocy Jeremy, niewiele uda nam się zrobić.
- To na co jeszcze czekamy? Chętnie zobaczę co już udało wam się zrobić.
- Czekajcie, nie chcecie trochę śledzi?
- Nie, dzięki – Powiedziała Yumi. Wystarczy mi ryb już na długo.

                                                                 -              -              -

- Witajcie w siedzibie głównej Projektu Kartagina. Jestem Stephen, główny dyrektor.
- Czy wiecie już co się dzieje z Ulrichem?
- I z Yumi!?
- Spokojnie drodzy Państwo. Tutaj będziecie bezpieczni. Tu rosyjska mafia was nie dosięgnie. A wasze dzieci… Jesteśmy na tropie i coś czuję, że już niedługo będziecie mogli ich zobaczyć. Proszę za mną.
Stephen poprowadził ich przez kompleks Kartaginy. Mijali wielkie sale laboratoryjne w których krzątało się mnóstwo ludzi, gorączkowo nad czymś pracując. Reszta rodziców nawet nie zauważyła jak mijali magazyn z ogromną ilością wielkich robotów bojowych. Na każdym z nich zobaczyć można było logo Projektu Kartagina. Stephen pokrótce objaśnił, że służą do obrony ludzi i mienia. W jednej z dużych Sali, ojciec Jeremiego zauważył kobietę w różowych włosach. Przypomniała mu się jedna z koleżanek Jeremiego. Wyglądała do niej bardzo podobno, ale to musiał być przypadek. Teraz dopiero zauważył, że wśród rodziców nie ma właśnie tylko nikogo od Aelity.
-… A oto wasza kwatera. Rozgośćcie się. Żebyście czuli się bezpieczni i nikt wam nie przeszkadzał zamkniemy was na klucz. 


                                                               -              -              -

- Pani inżynier, jesteśmy gotowi do próbnego testu. Superkomputer gotowy.
- Wszystkie moduły sprawdzone Robercie? Odczyty zgodnie z normą?
- Osobiście dopilnowałem.
- To świetnie (fatalnie). Poczekajcie, tylko skorzystam z toalety i możemy zaczynać. Poinformuj Stephena, że jesteśmy gotowi.
Anthea wyszła z laboratorium, nie oglądając się za siebie. Dobrze wiedziała, że znajduje się w zasięgu kamery. Przeszła przez korytarz i skręciła w stronę swojej prywatnej kwatery. Tu już poczuła się bezpiecznej bo jedyna kamera jaka mogła ją widzieć od kilku godzin była uszkodzona. Szczęśliwy zbieg okoliczności albo mały sabotaż. Na tym znała się jak nikt. Wyciągnęła laptop i czym prędzej zaczęła pisać wiadomość dla Arteja i Dimitriego. Nie miała dużo czasu, a i tak za kilka godzin miało to już nie mieć znaczenia, więc zdecydowała się na alfabet morsa. Wysłała fax na specjalny serwer i czym prędzej wróciła do laboratorium. Teraz już nic nie mogła zrobić, mogła tylko liczyć na innych.


                                                               -              -              -

- Nie chce się skompilować, ale nie wiem dlaczego. – Powiedziała Aelita.
- Hmm, zobaczmy. O tu jest błąd! Ale widzę, że całkiem dużo już zrobiliście.
- Czy to nie dziwne Jeremy? Tak długo walczyliśmy z Xaną, tylko po to by teraz ponownie przywrócić go do życia. Sama nie wiem czy dobrze robimy.
- Ja też nie… Ale teraz już nie możemy zrezygnować. Za dużo się wydarzyło.
Pracowali przez kilka następnych godzin. W tym czasie Artej wygrał w karty z każdym w bunkrze przynajmniej 3 razy i zdobył tyle zapasu śledzi, że nie miał gdzie je chować. Ulrich razem z Oddem, Yumi i Williamem opracowali plan działania. Późnym wieczorem pracę nad nową Xaną zostały zakończone. W międzyczasie dotarł do nich faks zapisany alfabetem morsa. Mieli problem z odczytaniem go, ale na szczęście okazało się, że Yumi jest w tym całkiem dobra. Anthea pisała, że w bazie skończyli pracę nad Superkomputerem i muszą natychmiast podjąć jakieś działania. Równo o 21:00 Ulrich przedstawił reszcie plan.
- Wirtualizujemy się w Korze, następnie Skidem płyniemy do specjalnego świata przygotowanego przez mamę Aelity. Tam powinniśmy mieć dostęp do terminala skąd Aelita zainfekuje Superkomputer Projektu Kartagina. Jeśli wszystko się powiedzie, będzie niezdatny do użytku. Anthea spróbuję pozbyć się dokumentacji i wtedy tylko my będziemy posiadać plany Superkomputera.
- Brzmi aż za łatwo. Oby tak było…
- No dobra, wszyscy gotowi? Zaczynamy operację… Xanifikacja.

                                                               -              -              -

- Dobrze się spisałeś Agencie Smith. Ale mam teraz dla ciebie inne, ważniejsze zadanie. Polecisz natychmiast do Rosji. Nasz wywiad ustalił gdzie znajduję się ten ruski bunkier. Masz się go pozbyć razem Artejem i Dmitrim. Dzięki temu nikt już nam nie zagrozi.
- Jak sobie życzysz szefie.


3 komentarze:

  1. To się chyba skończy masakrą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze przewidujesz :D
      Ostatni rozdział jest już prawie gotowy, wychodzi na to, że będzie też najdłuższym ze wszystkich.

      Usuń
    2. To bardzo dobrze, kocham masakry.

      Usuń