Przeraźliwe wycie syren zagłuszyło cały bunkier. Artej w
pierwszej chwili nie mógł sobie przypomnieć co te hałasy oznaczają. Z
osłupienia wyrwał go ledwo słyszalny głos Dmitriego.
- Cyka! Atakują nas, ktoś się tu włamał.
- Co to jest? – Krzyknął William.
- System bezpieczeństwa. Ktoś wszedł przez wyjście awaryjne.
Artej, biegnij po broń!
Brodaty Rosjanin pomknął do magazynu. Spróbował się skupić,
ale za nic nie mógł sobie przypomnieć gdzie trzymają broń (i co to za broń).
Nerwowo zaczął przeglądać szafki do których od lat nikt nie zaglądał. Gdy
dotarł do półki w której były świeczki i pułapki na myszy, usłyszał głosy z
głębi bunkra. Przeszedł go zimny dreszcz. Od dawna ukrywał się tutaj i jak do
tej pory nikt nie odkrył położenia bunkra. Wziął do ręki pierwszą rzecz jaką
znalazł przy sobie i przywarł do ściany nasłuchując. Bez oddechu wpatrywał się w narożnik z którego mogli pojawić się
napastnicy.
- Eeem, Pan Artej?
Aertem podskoczył, wypuszczając równocześnie świeczkę którą
chciał się bronić. Zapomniał, że do miejsca w którym się znajdował, można się
dostać od drugiej strony, skąd przyszła druga grupa Wojowników Lyoko.
- - -
Przez całą podróż do Waszyngtonu rodzice Odda, Ulricha i
Yumi spierali o to kto z nich doprowadził do takiego stanu rzeczy. Tylko ojciec
Jeremiego zauważył coś dziwnego w tym, że zostali zaproszeni, a raczej zmuszeni
do wejścia na pokład wyczarterowanego samolotu. Dopiero przed chwilą
dowiedzieli się, że lecą do stolicy Stanów Zjednoczonych, ale po co – nikt nie
chciał im powiedzieć. Zaczynał podejrzewać, że coś jest na rzeczy, nie pamiętał
nawet, czy agent Smith się wylegitymował. Ale w momencie gdy zapukał do jego
domu i przekazał wiadomość o zniknięciu jego syna nie przejmował się takimi
rzeczami.
- Proszę zapiąć pasy, zbliżamy się do lądowania…
- Muszę mieć oczy szeroko otwarte – Pomyślał ojciec
Jeremiego.
- - -
- A jak znaleźliście wejście do bunkra? – Spytał Dmitri.
Siedzieli razem w stołówce. Artej szukał jakiś nieotwartych puszek z śledziami.
- Można powiedzieć, że doszliśmy po okruszkach do chleba -
Powiedział Ulrich spoglądając na puste butelki walące się pod stołem.
- Zresztą to nieważne. Ważne, że już tu jesteście. Razem z
Aelitą zaczęliśmy pracę nad przywróceniem Xany do życia. Jednak bez twojej
pomocy Jeremy, niewiele uda nam się zrobić.
- To na co jeszcze czekamy? Chętnie zobaczę co już udało wam
się zrobić.
- Czekajcie, nie chcecie trochę śledzi?
- Nie, dzięki – Powiedziała Yumi. Wystarczy mi ryb już na
długo.
- - -
- Witajcie w siedzibie głównej Projektu Kartagina. Jestem
Stephen, główny dyrektor.
- Czy wiecie już co się dzieje z Ulrichem?
- I z Yumi!?
- Spokojnie drodzy Państwo. Tutaj będziecie bezpieczni. Tu
rosyjska mafia was nie dosięgnie. A wasze dzieci… Jesteśmy na tropie i coś
czuję, że już niedługo będziecie mogli ich zobaczyć. Proszę za mną.
Stephen poprowadził ich przez kompleks Kartaginy. Mijali
wielkie sale laboratoryjne w których krzątało się mnóstwo ludzi, gorączkowo nad
czymś pracując. Reszta rodziców nawet nie zauważyła jak mijali magazyn z
ogromną ilością wielkich robotów bojowych. Na każdym z nich zobaczyć można było
logo Projektu Kartagina. Stephen pokrótce objaśnił, że służą do obrony ludzi i
mienia. W jednej z dużych Sali, ojciec Jeremiego zauważył kobietę w różowych
włosach. Przypomniała mu się jedna z koleżanek Jeremiego. Wyglądała do niej
bardzo podobno, ale to musiał być przypadek. Teraz dopiero zauważył, że wśród
rodziców nie ma właśnie tylko nikogo od Aelity.
-… A oto wasza kwatera. Rozgośćcie się. Żebyście czuli się
bezpieczni i nikt wam nie przeszkadzał zamkniemy was na klucz.
- - -
- Pani inżynier, jesteśmy gotowi do próbnego testu.
Superkomputer gotowy.
- Wszystkie moduły sprawdzone Robercie? Odczyty zgodnie z
normą?
- Osobiście dopilnowałem.
- To świetnie (fatalnie).
Poczekajcie, tylko skorzystam z toalety i możemy zaczynać. Poinformuj Stephena,
że jesteśmy gotowi.
Anthea wyszła z laboratorium, nie oglądając się za siebie.
Dobrze wiedziała, że znajduje się w zasięgu kamery. Przeszła przez korytarz i
skręciła w stronę swojej prywatnej kwatery. Tu już poczuła się bezpiecznej bo jedyna
kamera jaka mogła ją widzieć od kilku godzin była uszkodzona. Szczęśliwy zbieg
okoliczności albo mały sabotaż. Na tym znała się jak nikt. Wyciągnęła laptop i
czym prędzej zaczęła pisać wiadomość dla Arteja i Dimitriego. Nie miała dużo
czasu, a i tak za kilka godzin miało to już nie mieć znaczenia, więc
zdecydowała się na alfabet morsa. Wysłała fax na specjalny serwer i czym
prędzej wróciła do laboratorium. Teraz już nic nie mogła zrobić, mogła tylko
liczyć na innych.
- - -
- Nie chce się skompilować, ale nie wiem dlaczego. –
Powiedziała Aelita.
- Hmm, zobaczmy. O tu jest błąd! Ale widzę, że całkiem dużo
już zrobiliście.
- Czy to nie dziwne Jeremy? Tak długo walczyliśmy z Xaną,
tylko po to by teraz ponownie przywrócić go do życia. Sama nie wiem czy dobrze
robimy.
- Ja też nie… Ale teraz już nie możemy zrezygnować. Za dużo
się wydarzyło.
Pracowali przez kilka następnych godzin. W tym czasie Artej
wygrał w karty z każdym w bunkrze przynajmniej 3 razy i zdobył tyle zapasu
śledzi, że nie miał gdzie je chować. Ulrich razem z Oddem, Yumi i Williamem
opracowali plan działania. Późnym wieczorem pracę nad nową Xaną zostały zakończone. W
międzyczasie dotarł do nich faks zapisany alfabetem morsa. Mieli problem z odczytaniem
go, ale na szczęście okazało się, że Yumi jest w tym całkiem dobra. Anthea
pisała, że w bazie skończyli pracę nad Superkomputerem i muszą natychmiast podjąć
jakieś działania. Równo o 21:00 Ulrich przedstawił reszcie plan.
- Wirtualizujemy się w Korze, następnie Skidem płyniemy do
specjalnego świata przygotowanego przez mamę Aelity. Tam powinniśmy mieć dostęp
do terminala skąd Aelita zainfekuje Superkomputer Projektu Kartagina. Jeśli
wszystko się powiedzie, będzie niezdatny do użytku. Anthea spróbuję pozbyć się
dokumentacji i wtedy tylko my będziemy posiadać plany Superkomputera.
- Brzmi aż za łatwo. Oby tak było…
- No dobra, wszyscy gotowi? Zaczynamy operację… Xanifikacja.
- - -
- Dobrze się spisałeś Agencie Smith. Ale mam teraz dla
ciebie inne, ważniejsze zadanie. Polecisz natychmiast do Rosji. Nasz wywiad
ustalił gdzie znajduję się ten ruski
bunkier. Masz się go pozbyć razem Artejem i Dmitrim. Dzięki temu nikt już nam
nie zagrozi.
- Jak sobie życzysz szefie.
To się chyba skończy masakrą.
OdpowiedzUsuńDobrze przewidujesz :D
UsuńOstatni rozdział jest już prawie gotowy, wychodzi na to, że będzie też najdłuższym ze wszystkich.
To bardzo dobrze, kocham masakry.
Usuń