Ulrich szedł pewnym krokiem w stronę pomnika
historycznego założyciela miasta. Nie rozglądał się na boki, patrzył prosto
przed siebie. Dostrzegł Yumi siedzącą na
ławce w okularach przeciwsłonecznych. Poranne słońce odbijało się od jej
włosów, sprawiając, że wyglądała oszałamiająco… choć starał się teraz o tym nie
myśleć, mieli w końcu misję do wykonania.
Spojrzał na Jeremiego siedzącego po drugiej
stronie – on nie wyglądał już tak dobrze. Siedział wyprostowany jak struna i nerwowo spoglądał w stronę wszystkich
przechodniów.
- Za bardzo zwraca na siebie uwagę. –
Pomyślał Ulrich. Popatrzył na pomnik.
Pod majestatycznym jegomościem na koniu stał niski mężczyzna w kraciastą
koszule. Trochę się zdziwił, nie tak wyobrażał sobie człowieka który miał im
pomóc. Mimo to podszedł do niego i zapytał się:
- Którędy do marzeń?
- Zawróć czym prędzej, bo już nie wrócisz.
- Pan jest przyjacielem Siergieja?
- Raczej byłem. Skoro skontaktowaliście się
ze mną to znaczy, że już jest trupem, co?
- Ja… Nie wiem.
- Spokojnie, w tym zawodzie to normalka.
- Znaleźliśmy kartkę w jego rzeczach, gdzie
pisał by się z Panem skontaktować w razie kłopotów.
- I je macie. Facet z komórką na piątej.
Gość z psem przed sklepem. I snajper na 6 piętrze z bloku naprzeciwko… - Nie
odwracaj się! Blyat!
Ulrich nerwowo spojrzał za siebie i przez
ułamek sekundy zobaczył Yumi, która bacznie mu się przyglądała.
- To agenci Kartaginy. Śledzili was. Jakby
chcieli już by was dawno nie było.
- Więc dlaczego…
- Liczą, że doprowadzicie ich do reszty.
Dobra rób dokładnie to co ja, a może ich zgubimy. Zawołaj tą dwójkę i idziemy.
- Skąd wiedziałeś, że oni…
- Kiepsko się kryjecie.
- - -
Agent Smith dokładnie słuchał zeznań państwa Ishiyama. Ojciec Jeremiego czekał,
zastanawiając się co ma powiedzieć. Rodzice Odda i Ulricha zdawali się być
mniej cierpliwi. Jim drapał się po głowie z tępym wyrazem twarzy nadal nie
rozumiejąc dlaczego siedzi w jakieś ciemnej i brudnej piwnicy a nie w
komisariacie.
-… to takie dobre dziecko – Mówiła Pani Ishiyama. – Ale zmieniła się od kiedy
poznała tych okropnych chłopaków. A może jej coś zrobili i teraz…
- Dość! – Krzyknął Pan Stern. – Nie pozwolę by obrażała Pani
mnie i mojego syna.
Przerwał im agent Smith. – Podejrzewamy, że za zniknięcie
pańskich dzieci odpowiedzialna jest grupa rosyjskich terrorystów. Pan Moralés podobno widział jednego z nich
w szkole, prawda?
- Yyy tak, oprowadzałem go po terenie szkoły. Ale znów pękła
rura w kiblu i musiałem się tym zająć. – Kiedyś byłem hydraulikiem i…
- To wasza wina! – Krzyknął ojciec Odda.
Agent Smith uśmiechnął się lekko. Nie sądził, że pójdzie mu
tak łatwo. Nawet nie musiał ich skłócać. Sami to zrobili.
- Spokojnie proszę państwa. Proszę za mną, chyba wiem gdzie
są wasze pociechy.
- - -
Artej był zadowolony. W końcu miał nowych towarzyszy do gry
w pokera. Jednak Odd i William nie mieli szans z takim mistrzem jak on.
- Znów przegraliście. To co jeszcze jedna partyjka o puszkę
śledzi?
Aelita z Dmitrim zaczęła prace nad stworzeniem Xany od nowa.
Tym razem jednak należało by go zabezpieczyć by nie skończyło się tak jak z
Hopperem. Dmitri niestety nie był w stanie pomóc jej tak jak Jeremy. Brakowało
jej go jeszcze z innego powodu. Nie czuła się do końca komfortowo w bunkrze z
dwoma starymi Rosjanami. Wydawali się być bardzo mili, ale brakowało jej kogoś
takiego jak Jeremy. Jak tylko się to skończy
to nie będzie już dłużej czekać. Ona i Jeremy.
-
- -
Ulrich myślał, że
takie rzeczy tylko może zobaczyć tylko w kreskówce. Borys poprowadził
ich za pomnik a dalej w stronę starej kamienicy. W miejscu gdzie była
najzwyklejsza ściana, nagle rozsunęło się kilka cegieł odsłaniając pustą
przestrzeń.
- Ukryte przejście w ścianie?
- Owszem. Powstało w czasie 2 wojny światowej, używali go
francuscy partyzanci. My je trochę
unowocześniliśmy. Szybko do środka.
- Co to jest?
- Kamaz oczywiście. A teraz ładujcie się do wozu, czeka was
długa podróż. Powinno być trochę miejsca między skrzynkami z rybami. Są w miarę
świeże więc możecie się poczęstować.
- Ale zaraz, to tym mamy dostać się do Rosji? Przecież to
potrwa wieki!
- Więc na co jeszcze czekacie?
- - -
Stephen osobiście nadzorował ostatnie etapy budowy Superkomputera. Przez to Anthea
straciła możliwość sabotowania prac.
- Ile jeszcze czasu potrzebujecie?
- Najwyżej 48 godzin. Chyba, że coś pójdzie nie tak.
- Mam nadzieję, że nie. Już za niedługo Projekt Kartagina
zostanie ujawniony a my przestaniemy być tylko firmą ochroniarską. Dzięki
Superkomputerowi zdobędziemy możliwość kontrolowania całej energii elektrycznej
na ziemi i nikt nie będzie mógł się nam przeciwstawić!
- Jeszcze zobaczymy… - Pomyślała Anthea.
- - -
Podróż trwała prawie 40 godzin. Czuli się fatalnie, po
spędzeniu tego czasu na starej ciężarówce otoczeni rybami. Ale przynajmniej
wydawało się, że zgubili agentów Kartaginy. Kierowca wyszedł z wozu i kazał im
wyskakiwać. Nie pamiętali nawet jego imienia. Jeremy rozejrzał się po okolicy.
Byli na totalnym odludziu, pustka jak okiem sięgnąć. Widzieli tylko polną
drużkę którą tu przyjechali. Kończyła się pod starą brzozą.
- A więc co teraz?
- Hm? – Zdziwił się kierowca. – Mnie pytacie? Skąd mam
wiedzieć, Miałem was tu tylko przywieść.
Ja stąd zjeżdżam.
- Chyba nas tu nie zostawisz na tym odludziu?
Znajomy Borysa wskoczył do wozu i czym prędzej odjechał.
- Świetnie - Powiedziała Yumi. – Co teraz?
- Musimy tylko znaleźć ten bunkier.
- Tylko jak?
- Rozejrzyjcie się… Coś tu musi być.
Wtem Jeremy potknął się o jakiś szklany przedmiot i prawie
przez niego upadł.
- Nic tu nie ma – Powiedział. Tylko puste butelki po wódce.
Pełno pustych butelek.
Już miał odejść i ruszać dalej, gdy zobaczył dziwną rzecz
między rozbitym szkłem.
- Hej, popatrzcie tutaj.
Jeremy wskazał pozostałym na niewielki wydeptany obszar w
ziemi. Oprócz butelek można było dostrzec też dziwną metalową płytę. Gdy
podeszli bliżej zauważyli, że jest to właz głęboko położony w ziemi.
- To chyba tego szukamy. Teraz tylko musimy go otworzyć.
Po 5 minutach odgarnęli liście i ziemie. Właz okazał się być
większy niż im się na początku wydawało. Posiadał małą szybkę przez którą nic
nie można było dostrzec. Oprócz tego mały uchwyt i panel z klawiaturą
numeryczną.
- No dobra, nie przypominam sobie żeby powiedzieli nam o
jakimś haśle.
- To może spróbujemy coś prostego? Np. 0000 albo 1234.
- Nie wydaje mi się żeby tajny rosyjski bunkier miał
zabezpieczenia takie jak twój PIN w telefonie – Powiedział Jeremy.
Yumi w tym czasie przyjrzała się dokładnie całej pokrywie.
Podeszła do włazu i z całej siły pociągnęła za uchwyt. Jak się okazało właz nie
był nawet połączony zawisami i Yumi dosłownie wyrwała całą płytę.
- Yumi… Nie wiedziałem, że jesteś tak silna.
Popatrzyli do wnętrza. Właz prowadził pionowo dół, na jednej
ze ścian była przymocowana zardzewiała drabina.
- Wygląda zupełnie jak wejście do fabryki. To co, kto
pierwszy?
Kolejny dobry rozdział Owik.
OdpowiedzUsuńBardzo dynamiczny wyszedł ci ten rozdział dzięki podzieleniu go na kawałki. Zazwyczaj czepiam się w komach jakichś szczegółów a tu nie mam nawet czego.
Pozdrawiam i życzę powodzenia w dalszym pisaniu.
Dzięki i nawzajem
UsuńNo rozdział jest super. No i Kamaz - najlepsza ciężarówka w historii Rosji :)
OdpowiedzUsuń:))
Usuń