niedziela, 9 października 2016

Epilog

Anthea przyjechała do Francji, gdzie dostała pracę nauczyciela w Kadic. Spędzała z Aelitą mnóstwo czasu, razem musiały nadrobić kilkanaście lat nieobecności.

Jeremy całkowicie załamał się po śmierci ojca. Z nikim nie chciał rozmawiać, wolał przebywać w samotności. Aelita wielokrotnie próbowała go pocieszać, ale za każdym razem ją odtrącał. W końcu zrozumiała, że nic nie wskóra i odpuściła. On stracił ojca a ona odzyskała matkę. Wkrótce potem Jeremy wyjechał do swojego wuja mieszkającego daleko na południu Francji. 

Ulrich w końcu wyznał Yumi miłość. Jak się okazało z wzajemnością. Spędzili razem wiele wspaniałych chwil, a żadne wydarzenia nie były w stanie ich rozdzielić. 

Gdy tylko o tym dowiedział się William stwierdził, że nie ma już po co zostać w Kadic i wyjechał do innej szkoły. Tam poznał niejaką Samanthe i szybko zapomniał o Yumi.

Odd założył się z Ulrichem, że umówi się z każdą ładniejszą dziewczyną ze szkoły do końca roku. Zakład przegrał a żadna z którą się spotkał nie okazała się być wystarczająco inteligentna dla niego.

-              -              -


5 lat po powstrzymaniu Kartaginy, Waszyngton

W podziemiach Teatru Forda trwało wielkie poruszenie.  Agent Jones z nieskrywanym zadowoleniem przyglądał się pracy naukowców. Był jednym z niewielu byłych agentów którzy nie zostali schwytani przez FBI po ujawnieniu się projektu. W kilka lat zebrał niedobitków z Projektu Kartagina oraz niechcianych naukowców. Stworzył on tajną instytucję którą nazwał Cygnus-X. Gdy  kilka lat wcześniej Stephen został zamordowany a wszyscy uciekali z pogorzeliska po walce, on jako jedyny dostrzegł potencjał w Xanie. Nim sam się ulotnił, zabrał ze sobą pendrive z zniszczonego Superkomputera. Był to ostatni nośnik zawierający dzieło Franza Hoppera.
- Agencie Jones, właśnie ukończyliśmy pracę nad zmodyfikowaniem Xany! – Powiedział jeden z naukowców.
- Nie popełnimy już takiego błędu jak Agent Smith. Tym razem najpierw zlikwidujemy zagrożenie, a dopiero potem zaczniemy rozprzestrzeniać wirus.
Zawołał kilku agentów i razem opuścili podziemia teatru.
- Tym razem zajmę się problemem osobiście.

Koniec

Po prawie 2 latach opowiadanie zostało zakończone. Dzięki wielkie, za wszystkie komentarze i sugestie, bez nich raczej nie udało by się doprowadzić tego do końca. Mam nadzieję, że fanficka czytało się przyjemnie, starałem się, żeby nie był zbyt pospolity i szablonowy. Bloga nie będę zamykał, być może jeszcze kiedyś coś się na nim pojawi. Jeszcze raz, dzięki z wszystko.

piątek, 7 października 2016

Finał


 No i w końcu jest finał. Oprócz niego, w najbliższym czasie pojawi się jeszcze krótki epilog. 

 

- Mam nadzieje, że to wytrzyma proces wirtualizacji… - Jeremy spojrzał na skaner wykonany przez Arteja i Dmitriego. Nie wyglądał na zbyt solidny i precyzyjnie wykonany. Sam bałby się do niego wchodzić, ale i tak należały im się słowa uznania za wykonanie go w tak krótkim czasie.
- No dobra. Wchodzicie po kolei. Nie mamy chwili do stracenia.
O dziwo skaner wytrzymał, mimo, że podczas wirtualizacji ostatniej osoby – Ulricha, zaczął wydawać dziwne odgłosy i lekko się dymić. Artej pobiegł szukać gaśnicy, mimo, że nie pamiętał czy kiedykolwiek jakąś mieli. Na szczęście obyło się bez niej.
- Jesteśmy w Korze Jeremy. Możesz nas wysłać do Skida.
- Już się robi… - Tak swoją drogą skąd pomysł na tą nazwę? – Spytał Dimitriego.
- To nie ja ją wymyśliłem, tylko mój stary znajomy Profesor Tyron. Bardzo dawno temu. Nim musieliśmy się tutaj przenieść.
- Jesteśmy gotowi Jeremy. – Powiedziała Aelita.
- Już wysyłam wam współrzędne. Dobrze, że dostaliśmy je od twojej mamy. Jak to wszystko się skończy, będziesz mogła się z nią zobaczyć!

                                                          -              -              -

- Zdecydowanie za długo na to czekałem. Ale już jest. Właśnie teraz. Odpalajcie ten złom. – Powiedział Stephen.
Anthea mogła tylko patrzeć na to co się dzieje. Z pomocą Superkomputera Stephen zyskiwał możliwość wysyłania sygnału zagłuszającego wszystkie konwencjonalne źródła energii. Ale nie tylko. Zagłuszał wszystkie fale radiowe i mógł wysłać wirus infekujący wszystkie komputery podłączone do sieci tak by i one zaczęły zagłuszać.
- Zsynchronizujemy się z satelitą za 23 minuty!
- No dobrze, czas zadzwonić do kilku prezydentów. Kogo będzie stać na to by ominął ich nasz sygnał?

                                                          -              -              -

- Teraz jak nie ma Xany, cyfrowe morze jest strasznie spokojne. Nic się tu nie dzieje. – Powiedziała Yumi.
- Jak dla mnie jest zbyt nudno. Przydało by się kilka kongerów lub rekinów żeby rozprostować kości. – Powiedział Odd.
- Obawiam się, że będziesz miał co robić gdy dotrzemy na miejsce. Wątpię by Kartagina była zostawiona bez opieki.
Jednak podróż przez cyfrowe morze przebiegła spokojnie aż do samego włazu. Aelita wysłała sygnał, po czym wkroczyli do świata znajdującego się w superkomputerze Projektu Kartagina. Okazało się, że inżynierowie zrekonstruowali  wszystko bardzo dokładnie. Świat w którym się znaleźli wyglądał niemal identycznie jak sektor lodowy w Lyoko.
- No to jesteśmy prawie w domu. – Powiedział Odd. – Co teraz?
-  Musimy znaleźć wieże, skąd będę mogła sxanifikować cały system. Xana powinien uszkodzić cały komputer w nieodwracalny sposób.
- Wysłał bym wam pojazdy, ale tu nie ma takich luksusów. – Powiedział Jeremy. Najbliższa wieża powinna znajdować się na wschód od waszej pozycji. Ruszajcie!

                                                          -              -              -

- Dyrektorze Stephen, mamy problem…
- Co znowu?
- System wykrył 5 intruzów w systemie. To chyba właśnie ich pan szuka w Rosji. Zmierzają do węzła danych.
-  O nie kurwa, za długo czekałem na ten moment. Aktywujcie protokoły obronne. Nie mogą się tam dostać!

                                                          -              -              -

- Widzę wieże! – Krzyknął Ulrich.
W tym samym momencie usłyszeli przeraźliwy huk, po którym ziemia zaczęła wibrować. Z cyfrowego morza zaczęła wyłaniać się ogromna postać. W pierwszej chwili myśleli, że zobaczą Kolosa, jednak ta postać wydawała się być cała z metalu. Przypominała humanoidalnego robota w czerwonej szacie trzymającego w dłoni wielki młot. Na metalowej piersi widniał symbol Projektu Kartagina. Wielkością przypominał kolosa ale wydawał się być znacznie cięższy. I groźniejszy.
- Czy to jest… Thor z metalu?
Nikt nie odpowiedział Oddowi. Wszystkich zatkało, ale już po chwili wiedzieli, że czekać ich będzie najtrudniejsza bitwa w Lyoko. W Lyoko 2.
- Jeremy, widzisz to coś? Chyba nie ma ochoty przepuścić nas do wieży.
- Widzę, ale nic nie mogę tu poradzić. Musicie coś wymyśleć. Pamiętajcie, że najważniejsze jest to, żeby Aelita dostała się, do środka.
W tym samym momencie oczy robota zaświeciły się na czerwono, po czym skierował głowę w kierunku Wojowników Lyoko. Z zadziwiająca dla siebie szybkością rzucił się do ataku. Z każdym jego krokiem cały lodowiec się trząsł zastawiając na powierzchni ślady jego gigantycznych stóp. Wymierzył atak młotem w Williama, który w ostatniej chwili zdążył uciec używając super dymu. Wszyscy rozbiegli się w stronę najbliższych lodowych skał. Yumi rzuciła w stronę potwora wachlarze, te jednak odbiły się od niego nie wyrządzając mu żadnych szkód. Wydawało się, że nawet ich nie zauważył.
- Jak my to mamy pokonać?! – Krzyknął Ulrich.
- Wcale nie musimy. – Powiedział Odd. – Wystarczy, że Aelita wejdzie do wieży. Musimy, jej tylko przygotować…
- Odd Uważaj!
W tym czasie Thor wyrwał kawałek lodowego sopla ze skały i używając go jak włóczni cisnął nim w stronę kryjówki Odda. Lodowa półka za którą siedział w momencie się roztrzaskała przywalając go tysiącem małych kawałków. Spod mroźnego gruzu można było zobaczyć dewirtualizujące się kontury fioletowego kota.

                                                          -              -              -

Po tym jak skaner wypluł ledwo przytomnego Odda, w bunkrze znów padło zasilanie.
- Cyka! Artej, biegnij wymienić bezpiecznik. Awaryjne zasilanie długo już nie pociągnie.
- Odd, nic ci nie jest? – Spytał Jeremy, który stracił łączność z pozostałymi.
- Nie… ale, obawiam się, że działający skaner by się przydał. Kolos przy tym mechanicznym Thorze to pikuś. Szybko ich może załatwić.
- Spokojnie, zasilanie z akumulatorów podtrzyma działanie skanera, tylko najpierw upewnię się, że w ogóle działa.
Artej przeszukiwał magazyn otwierając stare zakurzone pudła. Szybko przypomniał sobie, że nie mają już od dawna żadnych bezpieczników. Desperacko szukał jakiegoś zamiennika. W końcu zdecydował się przeciąć kabel od lampy, w biegu próbując go dopasować rozmiarem do małej skrzyneczki. Na ostatniej prostej wyczerpał swój limit szczęścia potykając się o porozrzucane wszędzie puste butelki. Uderzył głową w betonową ścianę tracąc przytomność.

                                                          -              -              -

Ulrich starał się odwrócić uwagę Thora, biegając mu między nogami. Ten niezdarnie próbował go uderzyć młotem. William z pomocą super dymu dostał się na głowę potwora i wyprowadził kilka ciosów. Ten jednak niewiele sobie z tego robił i wolną ręką zrzucił Williama, tak jakby odganiał muchę. Ten upadł prosto pod nogi potwora, ale zdążył uciec przed jego kolejnym ciosem.
- Potrzebujemy lepszej broni, inaczej nigdy go nie pokonamy! – Powiedziała Yumi. Jeremy, gdzie zostawiliśmy Skida? Ktoś z nas pobiegnie po niego.
Cisza
- Chyba straciliśmy łączność z bunkrem. Oby nic im się nie stało.
- Nie przejmuj się nimi, tylko nami. Długo nie wytrzymamy z tym potworem!
- No to jak go mamy pokonać?
- Nie musimy go pokonać – Powiedział William. – Odd, miał rację, ktoś odwróci jego uwagę na dłużej, a Aelita poleci do wieży.
- Wiesz, że to jest strasznie ryzykowne?
- Nie mamy innego wyjścia a i tak zostało mi co najwyżej kilka punktów. Przygotuj się, biegnę!
William wyskoczył z jednego z ostatnich lodowych bloków jakie pozostały i pobiegł w stronę Thora, a ten bez namysłu rzucił się na niego wymachując swoim młotem. Aelita aktywowała skrzydła i najszybciej jak mogła poleciała w stronę wieży. W momencie gdy przenikała do jej wnętrza, Thor jednym celnym uderzeniem zdewirtualizował Williama.

                                                          -              -              -

- Dyrektorze, ktoś właśnie wszedł do węzła danych!
- Wiesz co robić. Zablokuj go. Albo najlepiej zablokuj wszystkie podrzędne węzły, zostaw aktywny tylko główny terminal, przy którym siedzisz. Niech nikt od środka nie będzie miał dostępu do systemu!
- Ale przez to synchronizacja z satelitami znacznie się wydłuży!
- Trudno, muszę mieć pewność, że nikt mi nie przeszkodzi.

                                                          -              -              -

- W porządku, sprawdziłem skaner, powinien działać. Ale co robi Artej, z tym bezpiecznikiem?
W tym momencie pojawił się William.
- Ty i Odd! – Powiedział Dmitri. Poszukajcie go i przywróćcie zasilanie.
Odd pomógł Williamowi pozbierać się z skanera i razem pobiegli przez wąskie korytarze zapomnianego radzieckiego bunkra. Początkowo mieli mały problem w odnalezieniu się w całym kompleksie, ale dość szybko udało im się odnaleźć potłuczone szkło, a dalej już łatwo znaleźli Arteja. Leżał bez ruchu obok skrzynki z bezpiecznikami.
- Co mu jest? – Powiedział William.
- Chyba tylko stracił przytomność. Musimy go obudzić.
Ale Artej nie reagował na żadne bodźce, a czas uciekał. Odd zauważył kawałek przewodu który trzymał w ręku, a obok upuszczone nożyczki.
- Musimy to wsadzić w miejsce przepalonego bezpiecznika!
William otworzył skrzynkę. Dość szybko zlokalizowali element który musieli wymienić. Odd niezgrabnie przyciął przewód i delikatnie włożył w puste miejsce. Poleciało kilka iskier i zasilanie zostało przywrócone. Zaświeciły się lampy i natychmiast włączyła się syrena alarmowa, ta która miała sygnalizować wtargnięcie intruzów. Ten przeraźliwie głośny dźwięk wybudziła Arteja który zdążył tylko gwałtownie podnieść głowę, by po raz kolejny stracić przytomność, tym razem od uderzenia w skrzynkę z bezpiecznikami.
- Świetnie. Znów się coś zepsuło, ten alarm nie działa!
Ale mimo strasznie głośnej syreny, Odd usłyszał coś jeszcze. Głos. Nie mógł go pomylić z żadnym innym. Należał do Agenta Smitha, który podążał za nimi od fabryki w Francji.

                                                   -              -              -

- Udało się, znów mamy łączność! – Krzyknął Jeremy.
- To świetnie, ale ktoś się tu włamał. Albo popsuł się system bezpieczeństwa. Idę to sprawdzić – Powiedział Dmitri.
- Aelita, słyszysz mnie? Gdzie jesteś?
- W wieży Jeremy. Szybko prześlij mi pliki Xany. Załaduje je do komputera Projektu Kartagina.
Jeremy nie tracąc ani chwili zaczął transferować dane. Te same z którymi walczył tak zawzięcie przez ostatnie 2 lata.
- Jeremy, coś jest nie tak, nie mogę dostać się do systemu.
- O nie! Musieli wyłączyć łączność z tą wieżą, wykryli cię, gdy weszłaś.
- Czyli musimy poszukać jakieś innej?
- Z tego co widzę… Wszystkie wieże zostały wyłączone. Nie ma stąd możliwości przesłania pliku…
- Czyli… Nic nie możemy zrobić?
Jeremy próbował się skupić. Głośne syreny alarmowe w tym mu nie pomagały. Wydawało mu się, że słyszy jakieś krzyki, ale był zbyt pochłonięty rozważaniem co teraz mogą zrobić. I wymyślił rozwiązanie.

                                                          -              -              -

Gdy tylko Stephen nakazał wyłączyć wszystkie węzły dostępu, Anthea od razu wiedziała, że jej córka nic nie zdoła zdziałać od środka. Po kryjomu cicho wymknęła się do archiwum, pośpiesznie szukając planów Superkomputera. Odnalazła grubą zieloną teczkę i czym prędzej pobiegła do głównej Sali gdzie wszyscy byli pochłonięci odliczaniem czasu potrzebnym do skończenia synchronizacji z satelitą. Powoli podeszła do niszczarki gdy jakaś silna ręka ją chwyciła.
- Co robisz Antheo?
Stał nad nią Stephen. Oczy miał czarne i pozbawione skrupułów.
- Muszę… coś…
Zdecydowanym ruchem wyrwał jej dokumenty i uderzył ją w twarz.
- Naprawdę, myślałaś, że się tego nie domyśle? Od dawna już wiem że współpracujesz z tymi pijanymi ruskami.
Stephen przywołał do siebie jednego z agentów który zaczął mierzył z pistoletu do Anthei.
- Ale nie martw się, już za – spojrzał na ekran pokazujący postępy – 20 minut to nie będzie miało znaczenia. Przyprowadźcie tu jeszcze tych rodziców. Niech też będą światkami nowego początku.
Zaczął się niepohamowanie śmiać i zataczać. Anthea wiedziała, że już się z tego nie wywinie.

                                                          -              -              -

- To Agenci Kartaginy. Musimy ostrzec resztę!
- A co z nim? – Spytał William spoglądając na Arteja.
- Trzeba go stąd zabrać. Pomóż mi.
Chwycili Arteja i jak najszybciej mogli ruszyli z powrotem do sali z skanerem. Okazało się jednak, że waży o wiele więcej niż wygląda i z każdym krokiem ruszali się coraz wolniej.
- Nie zdążymy z nim wrócić… Zaraz tu będą agenci…
- Przecież nie możemy go tutaj zostawić!
William spojrzał na magazyn który właśnie mijali.
- Schowajmy go tutaj. Powinien tu być bezpieczny.
Odd niechętnie się z nim zgodził. Szybko przeciągnęli Arteja pod skrzynki i ukryli go płachtą. Pobiegli do głównej sali w której Jeremy wydawał się być czymś bardzo przejętym i wyglądało na to, że nie zwraca uwagi na to co dzieję się dookoła. Zobaczyli Dmitriego który wracał z drugiej strony.
- To Agenci Kartaginy!
- Wiem, obstawili wszystkie wejścia. Gdzie Artej?
- Jest nieprzytomny, ale ukryliśmy go w magazynie… chyba. Musimy coś zrobić, oni zaraz tu będą!
Dmitri gorączkowo próbował znaleźć wyjście z tej beznadziejnej sytuacji. Zaczął oglądać sale w której się znajdowali i nagle przypomniał sobie o nigdy nie używanym protokole bezpieczeństwa.
- Już wiem! Pancerne drzwi!
- Co?
- Zapomniałem, że mamy tu pancerne drzwi. Nigdy ich nie musieliśmy używać a żeby zadziałały potrzebne są 4 osoby. Szybko niech każdy idzie do rogu pokoju. Ty też Jeremy!
Z oddali było już słychać kroki i krzyki. Lada chwila mieli pojawić się Agenci Kartaginy.
- Musimy równocześnie nacisnąć te 4 czerwone przyciski. Teraz!
Każdy nacisnął klawisz, a cały bunkier zaczął się trząść i wibrować. Z sufitu zaczął odpadać tynk, a przez każde przejście jakim można się było tu dostać zaczęły powoli opuszczać się grube pancerne drzwi. Dmitri wydawał się być zdziwiony, że system w ogóle zadziałał.
- To działa! – Krzyknął Odd.
W tym samym momencie usłyszeli strzały. Agenci Kartaginy byli już na ostatniej prostej i próbowali strzelać na oślep. Nim jednak zdążyli dobiec, wszystkie drzwi zdążyły się opuścić.
- Jesteśmy bezpieczni. Na razie…

                                                                -              -              -

- Mówisz poważnie Jeremy? Chcesz nas przenieść w formie pół wirtualnej do głównej siedziby Projektu Kartagina?
- Zgadza się. Tylko w bezpośredni sposób będziemy mogli zawirusować system. To nasza jedyna szansa.
- Ale musimy przymocować Skida do wieży. A tej podróbce kolosa to się raczej nie spodoba. – Powiedział Ulrich.
- O tym też pomyślałem. Aelita, aktywuj Xane przez wieże. Nie zawirusuje systemu, ale pomoże wam na miejscu.
Nie będąc pewną co chce zrobić Jeremy, Aelita posłusznie zaczęła transfer plików. Już po chwili pod wieżą zmaterializowały się 2 kraby z charakterystycznym symbolem Xany. Ulrich i Yumi instynktownie skierowali w ich stronę broń, ale kraby od razu zaczęły ostrzeliwać Thora.
- Aelita kieruj się na zachód, tam czeka Skid.  – Powiedział Jeremy. A wam wysyłam więcej nowych przyjaciół.
Oprócz krabów pojawiły się też manty i kilka bloków. Pod ich zmasowanym ostrzałem Thor zaczął się powoli cofać. Ulrich i Yumi rzucili się do ataku. Thor zdążył uderzyć i zniszczyć jedną mantę, jednak w tym samym czasie druga kilkoma celnymi uderzeniami zniszczyła jego młot. Ulrich z pomocą super sprintu doskoczył do potwora wbijając mu ostrze między oczy. Thor zaczął się chwiać i ledwo stać na nogach. Yumi wykorzystała ten moment i z pomocą wachlarzy powaliła go na podłogę. Upadając zdążył zniszczyć kraby i bloki, jednak sam po chwili został zdewirtualizowany.
- Nie sądziłam, że nam się uda… - Powiedziała Yumi.
- To jeszcze nie koniec. – Aelita właśnie przyleciała Skidem i dokowała go do wieży.
- Teleportuje was do Skida. A potem prosto do siedziby Kartaginy. Choć nie mam pojęcia co tam zastaniecie.

                                                          -              -              -

- Jak to, Pan nie jest z policji?!
- Kim jesteś?, Gdzie są nasze dzieci do cholery?!
- Jestem Stephen, i już za niecałe – wskazał na ekran – 6 minut będę władać całym światem. Więc trochę grzeczniej proszę. A wasze dzieci… Myślały, że są wstanie mnie powstrzymać. Mnie! – Hahaha Zaczął się śmiać histerycznie.
Anthea dopiero teraz zauważyła, że strażnik który w nią celuje wygląda dziwnie znajomo. Przez ciemne okulary które nosił niewiele widziała, ale mogła prawię przysiąść, że do niej mrugnął. I nagle zrozumiała kim on jest. To był Siergiej. Były Agent Kartaginy, który im pomagał. Ale Dmitri przekazał jej wiadomość, że zginął w akcji we Francji. Dobrze jednak wiedziała, że jego trudno się pozbyć. Nagle wróciła jej wiara, że nie wszystko jeszcze stracone. Siergiej na pewno miał jakiś plan, ale ich sytuacja ciągle była tragiczna.

                                                          -              -              -

Po pokonaniu mechanicznego Thora Jeremy miał wreszcie chwilę wytchnienia i dopiero teraz zauważył jakie zamieszanie panuje dookoła. Dmitri razem z Oddem i Williamem przenosili różne graty pod drzwi robiąc barykady.
- Znając Kartaginę na pewno mają jakieś materiały wybuchowe. Albo znajdą inny sposób, żeby się tu dostać.
- A co z nami? Jesteśmy w ślepym zaułku? – Spytał Odd.
- Nie do końca. To rosyjski bunkier więc pomyślano o wszystkim. Dokładnie pod nami powinien znajdować się wąski tunel. Powinien prowadzić gdzieś na zewnątrz. Spójrzcie tam.
Siergiej wskazał im ścianę spod której przenosili wszystkie śmieci pod drzwi. Podszedł w tamtą stronę i ze zdecydowaniem wyrwał małą kratę wentylacyjną która sprytnie była schowana za zakurzonym pudłem. W tym momencie cały bunkier się zatrząsnął a światło zaczęło migać. Po chwili wróciło do normy.
- Gdyby zaszła taka potrzeba, możecie się ewakuować tą drogą. Nigdy tam nie byłem więc może być trochę brudno. Tylko najpierw trzeba się przebić przez kilka centymetrów betonu. Nim tu przybyliśmy ktoś zalał tą drogę.
Wtem usłyszeli głośny huk a jedne z drzwi bunkra się zatrząsały.
- Tak, lepiej poszukajmy czegoś czym przekopiemy się do tunelu.

                                                           -              -              -

- Jeremy, jesteśmy na miejscu. – Powiedział Ulrich.
Rozejrzał się dookoła. Znaleźli się w ciemnym pomieszczeniu, zapchanym pułkami i różnymi pudłami. Gdzieś nad sobą słyszeli stłumione głosy.
- Wydaje mi się, że jesteście gdzieś w podziemiach. Znajdźcie drogę na górę i bądźcie ostrożni. Musicie sxanifikować Superkomputer tak by zniszczył całą Kartaginę.
Wtem Jeremy usłyszał kolejny wybuch w bunkrze.
- I jeśli możecie, to się pośpieszcie…
Znaleźli schody prowadzące na górę i ruszyli w drogę ku swemu przeznaczeniu. Na przedzie szła Yumi, za nią Ulrich trzymając katanę w pogotowiu, a pochód zamykała Aelita. Minęli kilka identycznie wyglądających pięter na każdym z nich było pełno starych dokumentów w teczkach, nie mieli jednak czasu na ich przeglądanie. W końcu dotarli do masywnych okrągłych drzwi pancernych. Wielkością przypominały drzwi do sejfu. Oczywiście znajdowali się od złej strony i nie było możliwości jak ich otworzyć.
- Ja się tym zajmę. – Powiedziała Aelita.
Położyła dłoń na zimnym metalu i już po chwili usłyszeli odgłos zamka. Lekko uchylili drzwi i znieruchomieli.

                                                           -              -              -

- Co my tu mamy… kubek do kawy… instrukcja przeciwpożarowa… - Dmitri przeszukiwał małe pomieszczenie w którym się znaleźli.
- Jak gruba jest ta ściana? – Zapytał William.
- 5 centymetrów. Tak sądzę.
- I Mamy się przekopać używając kubka?
- Ha! Mam coś lepszego. Młotek i zardzewiały śrubokręt. Chodźcie, szybko pozbędziemy się tej ściany.
O dziwo wydłubywanie betonu szło im lepiej niż sami przypuszczali. Już po kilku minutach zrobili otwór na drugą stronę. Teraz musieli go tylko poszerzyć, żeby mogli się zmieścić. Ale wtedy usłyszeli cichy syk i poczuli zapach palonego metalu. Agenci Kartaginy zdobyli laser którym dosłownie cieli drzwi na pół.
- Blyat, szybciej!

                                                          -              -              -

- Co robimy?
- Nie wiem, musimy się zastanowić.
- Widziałaś licznik! Mamy niecałe 3 minuty, żeby ich powstrzymać. Trzeba działać, a nie myśleć!
Aelita nie odpowiedziała, tylko ponownie wychyliła się przez drzwi i ukradkiem spojrzała na scenę która się przed nią rozgrywała. Z miejsca w którym się znajdowali mogli zobaczyć wielki ekran pokazujący czas odliczania do końca synchronizacji z satelitą. Zdołali zobaczyć swój główny cel – Superkomputer, był on jednak wręcz otoczony przez naukowców i agentów. Obok stał wysoki mężczyzna który ciągle się śmiał. Szybko odgadli, że to Stephen. Przez ogólne zamieszanie nic więcej nie mogli zauważyć.
- Jest ich jakoś 20… albo 30, nie licząc naukowców… Jak się mamy przedostać do Superkomputera?
- Potrzebujemy… Zamieszania. Jeremy dasz radę przesłać tu potwory Xany?
- Tak. Przygotujcie się.
Już po chwili usłyszeli ciche bzyczenie. Jeremy wysłał chmarę szerszeni która pojawiła się koło nich, i wleciała do głównej sali. Tak jak przewidział Ulrich, w pomieszczeniu nastąpił istny chaos. Szerszenie natychmiast zaatakowały agentów Kartaginy. Jednak z uwagi, że byli to świetnie wyszkoleni żołnierze, potrzebowali tylko chwili by dostosować się do tej dziwnej sytuacji. Każdy z nich znalazł jakąś osłonę i zaczął strzelać w najbliższego szerszenia, który przy nim latał – nie były tak inteligentne by poszukać sobie schronienia i trafione dość szybko zaczęły znikać z tego świata.
- Biegniemy, szybko! – Krzyknął Ulrich.
W całym zamieszaniu nikt nie zwrócił na nich większej uwagi. Szybko biegli w stronę Superkomputera, mijając mnóstwo ludzi, którzy uciekali i próbowali się schować.

                                                          -              -              -

Dmitri ostrożnie podszedł do pancernych drzwi. W miejscu gdzie laser już przeciął materiał można było zobaczyć mała szczelinę. Kątem oka dostrzegł niewielkie urządzenie które emitowało promień.  Dziura którą pozostawił laser bez problemu pozwalała mu włożyć śrubokręt i uderzyć. Zamachnął się i zdecydowanie uderzył w nie. Jak się okazało jego desperacka próba zadziałała, bo urządzenie zaczęło dymić a promień lasera zniknął. Z śrubokręta niewiele zostało, a Agenci Kartaginy z wściekłością zaczęli strzelać przez  otwór, bez większych szans na trafienie kogokolwiek. William i Odd tym czasem prawie przekopali się przez beton.

                                                          -              -              -

Anthea spojrzała na Siergieja, ale ten tak jak ona nie miał pojęcia co się dzieje. Podał jej swój zapasowy pistolet.
- Wyprowadź z stąd tych ludzi. – Wskazał na rodziców Wojowników Lyoko, których nikt już nie pilnował. – Ja idę się pozbyć dokumentacji.
Anthea skinęła głową i ruszyła. Siergiej powoli ruszył w kierunku dokumentów których nie udało się jej zniszczyć.

                                                          -              -              -

Yumi wyprzedziła resztę i była już kilka kroków od Superkomputera który pozostawał bez opieki. Mało kto zwracał na nią uwagę, gdy dookoła latały gigantyczne szerszenie. Jednak był ktoś kto bez problemu ją dostrzegł w tym tłumię i zawołał.
- Yumi?! To… ty?
Yumi odwróciła się i momentalnie zatrzymała się w miejscu.
- Mamo?! Tato?! Co wy tu robicie?
Przez moment który wydawał się trwać wiecznie wszyscy spojrzeli w ich stronę. Jeden z agentów wymierzył w nią pistolet.
- Yumi, uważaj! – Ulrich rzucił się na nią, powalając ją na ziemie i tym samym zasłaniając ją przed pociskiem. Jego postać zaczęła migać. W ostatniej chwili zauważył jeszcze swojego ojca który patrzył na tą scenę z niedowierzaniem. Po chwili zniknął, materializując się w Skidzie.
- Zabiłeś mojego syna! – Krzyknął Pan Stern.
Yumi nie miała czasu wytłumaczyć, że Ulrichowi nic nie jest. Przede wszystkim była za bardzo wstrząśnięta tym, że jej oraz inni rodzice znajdują się w bazie Projektu Kartagina.
Siergiej który zrozumiał, że  cała ta sytuacja może się skończyć tragicznie rzucił się do dokumentów. Nim jednak wsadził je do niszczarki, z drugiego końca sali pojawiła się postać  Stephena który z wściekłością posłał w jego stronę serię pocisków. Jeden trafił go w ramię, powalając na podłogę. Szybko doczołgał się za najbliższą osłonę.
- Wykończyć ich wszystkich! Przyślijcie tu mechaniczne Thory!
Aelita szybko oceniła, że pozostało tylko kilka szerszeni i zaraz agenci skupią się na nich.
- Jeremy, potrzebujemy więcej posiłków!
- Spróbuję wysłać wam coś specjalnego. Wytrzymajcie jeszcze chwilę!
Wtedy ujrzała kobietę w różowych włosach. Przez krótką chwilę ich spojrzenia się spotkały. Ona jednak szybkim ruchem wyciągnęła pistolet i strzeliła w agenta który zakradł się za nią.
Nagle wszyscy usłyszeli przeraźliwy huk. Z Sali gdzie wcześniej znajdowały się wyłączone roboty, powolnym krokiem zaczęły zmierzać 3 mechaniczne Thory. Tak jak wirtualna kopia w Lyoko, byli uzbrojeni w potężne młoty. Od razu rzuciły się w stronę ostatnich szerszeni.
Koło Aelity nagle pojawił się Siergiej.
- Zajmę się dokumentami a wy zawirusujcie Superkomputer.
- Siergiej?! Ale jak? Byliśmy pewni, że…
- Przyzwyczaiłem się do spania w kamizelce kuloodpornej. Więc tam w fabryce też ją miałem. Mnie tak łatwo się nie pozbędziecie. Przygotujcie się. Na mój sygnał.
W tym samym czasie coś rozerwało drzwi z magazynu którym dostali się do Sali. Okazało się, że Jeremi wysłał do walki Kolosa, który w prawdziwym świecie prezentował się jeszcze bardziej okazale niż w Lyoko. Zaatakował jednego z mechanicznych Thorów swoim mieczem-ręką dosłownie przebijając go na pół. Z mechanicznego brzucha poleciało morze iskier a robot padł na podłogę.
- Teraz, biegnijcie! – Krzyknął Siergiej i spojrzał na ekran. Zostało 50 sekund.

                                                              -              -              -

- Udało się! Teraz Damy radę się przecisnąć przez tą ścianę!
- Więc idźcie już.
- A co z tobą? Nie możesz tutaj zostać!
Dmitri spojrzał na ściany bunkra. Spędził w tym miejscu tyle czasu, że stał się jego drugim domem.
- Nie zostawię tu Arteja. Upewnie się, że wasi przyjaciele wrócili. Potem do was dołączymy. Ale wy już musicie uciekać, nie jest tu bezpiecznie. Ty też Jeremy, już nic więcej nie możesz zrobić.
Odd, William i Jeremy po chwili namysłu zgodzili się i przecisnęli przez betonową ścianę. Odd spojrzał jeszcze na Dmitriego.
- Powodzenia… I dzięki za wszystko.
Nie wiedział, że widzi go po raz ostatni.

                                                          -              -              -

Aelita i Yumi ruszyły biegem w stronę Superkomputera. Gdzieś nad nimi toczyła się walka robotów. Znalazły się przed interfejsem i uwierzyły już, że im się uda. Aelita wyciągnęła wirtualną pamięć. Mały prostokątny pendrive od Jeremiego wyglądał niepozornie, ale miał zaważyć o losach świata. Nim jednak zdążyła go włożyć do Superkomputera, jej postać zamigotała i znikła. W przypływie emocji nie zauważyła nawet jak została trafiona przez jednego z agentów. Pendrive wypadł jej z dłoni i gdzieś się potoczył. Yumi desperacko próbowała go odnaleźć, ale nie mogła. Zauważyła za to, że wszystkie szerszenie zostały pokonane i agenci skupili się na nich. Kolos starał się walczyć z dwoma Thorami na raz, ale ich młoty były zbyt silne. Odwróciła głowę i zobaczyła Siergieja który po raz drugi próbował zniszczyć dokumenty ale i tym razem został ostrzelany z każdej strony i nic nie mógł zrobić.
- To już koniec… - Pomyślała Yumi.
Ale wtedy zdarzyło się coś nieprawdopodobnego, coś czego nikt nie przewidział. Agenci którzy całkowicie skupili się by nie dopuścić Siergieja do planów Superkomputera, nie zauważyli drugiego mężczyzny który powoli skradał się w stronę teczki. On sam nie mógł uwierzyć, że to robi. Przez całe życie był tchórzem który bał się wyjść z szeregu. Był typowym szarym człowiekiem o którym nikt nigdy by nie usłyszał. Lecz kiedy w bazie rozpoczęło się piekło zrozumiał, że Projekt Kartagina jest niebezpieczny i jego syn próbuję ich powstrzymać. Wtedy zrozumiał, że potrzebuje pomocy i on może im pomóc. Wiedział ile będzie go to kosztować, mimo to już zdecydował. Zupełnie przez nikogo niezauważony i zignorowany, wziął do ręki dokumenty i wsadził je do niszczarki. Gdy maszyna zaczęła wydawać charakterystyczny dźwięki, wszyscy spojrzeli jego stronę. Mniej więcej w tym samym czasie Anthea, która wyprowadzała rodziców Wojowników Lyoko z dala od kompleksu zauważyła, że brakuje jednej osoby. Ojca Jeremiego.
- Stephen z wściekłością i niedowierzaniem wystrzelił w jego stronę cały magazynek jaki mu pozostał. Ale było już za późno, dokumenty zostały bezpowrotnie zniszczone. Yumi nie mogła uwierzyć w to co widzi, całkowicie ją to sparaliżowało. Jednak bohaterski czyn Pana Belpois był impulsem który popchnął pozostałe wydarzenia do przodu. Kolos wyswobodził się z uścisku młotów i szybkim ruchem powalił jednego z robotów. To zmusiło agentów do ponownego skupienia się na nim. Stephen mimo wściekłości z powodu straconych planów, oraz ataku na jego siedzibę, odzyskał dobry humor. Jak zahipnotyzowany spojrzał na lekko już rozbity ekran który wskazywał, że do synchronizacji pozostały już ostatnie sekundy. Zaczął odliczać.
- 5
- 4
- 3
- 2
- 1…
- Przegrałeś.
Wszyscy spojrzeli w stronę Superkomputera. Yumi która wciąż była w szoku nie zauważyła kiedy i jak pojawił się przy niej Siergiej. Trzymał w ręce pendrive z Xaną. Nim ktokolwiek zdążył zareagować załadował go do komputera. Odliczanie zatrzymało się, a po chwili na wszystkich działających monitorach i ekranach pojawił się symbol Xany. W tym momencie Kolos zyskał ogromną siłą i jednym ciosem zniszczył ostatniego Thora. Po chwili został zdewirtualizowany. Każdy z pozostałych przy życiu agentów strzelił w kierunku Siergieja. Nim upadł na podłogę był już martwy. Superkomputer zaś z pomocą Xany dostał dostęp do każdego serwera i innego komputera w bazie. Wszystkie dane zostały skasowane a komputery uszkodzone. Xana ostatecznie spowodował zwarcie w Superkomputerze. Już nigdy miał nie zadziałać. Yumi została trafiona rykoszetem przez jeden z pocisków wystrzelonych w Siergieja. Nim jednak się zdewirtualizowała zdążyła zobaczyć jak matka Aelity jednym strzałem zabija Stephena po czym po cichu się ulatnia.

                                                             -              -              -

Aelita ocknęła się w samą porę. Lyoko 2 po zniszczeniu Superkomputera zaczęło powoli zanikać. Przeniosła wszystkich na lodowiec koło wieży i szybko ich obudziła.
- Jeremy, chyba się udało. Sprowadź nas na ziemie, mamy mało czasu!
Cisza.
- Chyba go tam nie ma… - Ulrich spojrzał na horyzont. Zaraz promień zanikania miał ich dopaść, a pod nimi roztaczało się tylko nieskończone cyfrowe morze.
- Dobra, dewirtualizujemy się na 3! Ja Aelitę, Aelita Yumi, a Yumi mnie. Yumi wszystko w porządku?
Yumi spojrzała na niego nieobecnym wzrokiem.
- Tak, jasne…
- Ok, 1… 2… 3.

                                                          -              -              -

Gdy Ulrich zmaterializował się w bunkrze usłyszał krzyki oraz poczuł swąd palonego metalu.
- No wreszczcie! – Dmitri pomógł mu wstać.
- Co tu się dzieję?!
- Kartagina przyszła nas odwiedzić… Ale teraz musicie stąd uciekać.
Poczekał na resztę. Po Ulrichu w skanerze pojawiła się Yumi a zaraz za nią Aelita. Dmitri wskazał im tunel i kazał natychmiast uciekać.
- Odd, Jeremy i William powinni już na was czekać na końcu drogi. Nie wiem gdzie wyjdziecie i ile trzeba iść więc, się pośpieszcie.
- A co z tobą? – Chyba tu nie zostaniesz?
Dmitri spojrzał na pancerne drzwi które znów były cięte laserem. Agenci Kartaginy dość szybko naprawili laser i teraz potrzebowali już tylko kilku minut by dostać się do środka pomieszczenia.
- Kapitan nie zostawia tonącego okrętu, czy jak tam się to mówi… Miło było was poznać. – A teraz biegnijcie!
Ulrich, Aelita i Yumi nie spierali się z nim długo i weszli do tunelu. Zaraz po tym Dmitri przystawił do ściany półkę zasłaniając wejście. Stwierdził, że już najwyższy czas aktywować ostatni protokół bezpieczeństwa bunkra. Przypomniał sobie jak w instrukcji pisało, iż należy go stosować w ostateczności. Dobrze wiedział co to oznacza. Spojrzał na ścianę koło skanera i zaczął szukać luźnej płytki. Ostatni raz zaglądał tam jakieś 10 lat temu. Po chwili odnalazł ukryty schowek w ścianie i wyjął z niego mały niepozorny kluczyk. Obok niego w ścianie był przygotowany zamek dla niego. Włożył do środka klucz. Patrzył na niego przez chwilę po czym zamknął oczy i już miał go przekręcać, gdy w głębi bunkra usłyszał cichy głos Arteja.
- Blyat… Ale miałem sen… Dmitri, gdzie do czorta jesteś?

                                                          -              -              -

Tunel okazał się być niezwykle wąski i niski. Można było się w nim poruszać tylko na czworakach. Przez całą drogę Aelita miała wrażenie, że schodzą w dół i zamiast do wyjścia zmierzają w głąb ziemi. Yumi nie zastanawiała się nad tym. Wciąż miała przed oczami scenę w której zginęli Siergiej I Pan Belpois. Nie chciała o tym myśleć, ale wiedziała, że będzie musiała przekazać wiadomość innym o sukcesie ich misji. Oraz o stratach jakie ponieśli.
Po kilku minutach dotarli do końca tunelu. Na pionowej ścianie umieszczona była drabina prowadząca do góry. Przypominała trochę tą którą dostali się do bunkra. Podróż na górę była jednak znacznie dłuższa. Gdy w końcu wydostali się na powierzchnie ujrzeli mnóstwo drzew. Właz z którego wyszli znajdował się w samym środku lasu. Nic mogli dostrzec nic innego ze względu ciemności które, ich otaczały. Był środek nocy, nie było widać księżyca. Czekała na nich reszta. Wszyscy byli względnie bezpieczni. Jeremy zapytał.
- No dobra, to w końcu nam się udało? Kto z was pozostał w bazie najdłużej? Sxanifikowaliście Superkomputer?
Wszyscy spojrzeli w stronę Yumi, ta jednak odwróciła wzrok.

                                                          -              -              -

Stłumione strzały. Po chwili laser znów zaczął pracować.
- Cyka… Pomyślał Dmitri. Liczył, że agenci nie znajdą Arteja. Ale oczywiście to on znalazł ich. Teraz już nie musiał się wahać, wszystko było stracone. Wojownicy Lyoko powinni być na tyle daleko, żeby wybuch nic im nie zrobił. W momencie gdy laser w końcu przeciął drzwi i do środka wbiegli Agenci Kartaginy z Smithem na czele, Dmitri przekręcił kluczyk. W pierwszej chwili przeraził się, że system nie zadziałał. Ale na szczęście syreny alarmowe wyłączyły się, a zamiast nich mógł usłyszeć nagrany głos.
- Rozpoczęto protokół „Ostateczne bezpieczeństwo”…
Agent Smith rozejrzał się po pomieszczaniu. Zauważył skaner i Superkomputer. Nie sądził, że znajdzie w takim miejscu takie skarby. Podszedł do Dmitriego który spokojnie stał przy kluczyku. Wyciągnął pistolet.
- Widzisz Dmitri, tak kończą dezerterzy i ci którzy zadzierają z Projektem Kartagina.
Już miał pociągnąć za spust gdy mimochodem usłyszał komunikat z głośników.
- Autodestrukcja bunkra nastąpi za 10…
Dopiero teraz zauważył niepozorny klucz. Spojrzał na Dmitriego. Uśmiechał się.
- 9…
- 8…
- Upuścił pistolet i wyjął kluczyk. Nic to nie pomogło. Próbował przekręcić go ponownie, ale bez żadnych rezultatów.
- 7…
- 6…
Pozostali Agenci w przerażeniu zaczęli biec w stronę wyjścia bunkra.
- Wyłącz to, natychmiast! – Krzyknął Smitch.
- 5…
- 4…
 Ostatni Agent Projektu Kartagina uderzył Dmitriego w twarz.
- Wyłącz to, albo cię zabije!
Dmitri roześmiał się jakby był to najlepszy kawał jaki w życiu usłyszał. Z pewnością był to ostatni.
- 3…
- 2…
- 1…
- Przegrałeś Smith. Cała Kartagina dziś poniosła klęskę.
W momencie wybuchu Dmitri był w nadzwyczaj dobrym humorze.

piątek, 30 września 2016

Rozdział 10


Przeraźliwe wycie syren zagłuszyło cały bunkier. Artej w pierwszej chwili nie mógł sobie przypomnieć co te hałasy oznaczają. Z osłupienia wyrwał go ledwo słyszalny głos Dmitriego.
- Cyka! Atakują nas, ktoś się tu włamał.
- Co to jest? – Krzyknął William.
- System bezpieczeństwa. Ktoś wszedł przez wyjście awaryjne. Artej, biegnij po broń!
Brodaty Rosjanin pomknął do magazynu. Spróbował się skupić, ale za nic nie mógł sobie przypomnieć gdzie trzymają broń (i co to za broń). Nerwowo zaczął przeglądać szafki do których od lat nikt nie zaglądał. Gdy dotarł do półki w której były świeczki i pułapki na myszy, usłyszał głosy z głębi bunkra. Przeszedł go zimny dreszcz. Od dawna ukrywał się tutaj i jak do tej pory nikt nie odkrył położenia bunkra. Wziął do ręki pierwszą rzecz jaką znalazł przy sobie i przywarł do ściany nasłuchując. Bez oddechu wpatrywał się  w narożnik z którego mogli pojawić się napastnicy.
- Eeem, Pan Artej?
Aertem podskoczył, wypuszczając równocześnie świeczkę którą chciał się bronić. Zapomniał, że do miejsca w którym się znajdował, można się dostać od drugiej strony, skąd przyszła druga grupa Wojowników Lyoko.

                                                               -              -              -

Przez całą podróż do Waszyngtonu rodzice Odda, Ulricha i Yumi spierali o to kto z nich doprowadził do takiego stanu rzeczy. Tylko ojciec Jeremiego zauważył coś dziwnego w tym, że zostali zaproszeni, a raczej zmuszeni do wejścia na pokład wyczarterowanego samolotu. Dopiero przed chwilą dowiedzieli się, że lecą do stolicy Stanów Zjednoczonych, ale po co – nikt nie chciał im powiedzieć. Zaczynał podejrzewać, że coś jest na rzeczy, nie pamiętał nawet, czy agent Smith się wylegitymował. Ale w momencie gdy zapukał do jego domu i przekazał wiadomość o zniknięciu jego syna nie przejmował się takimi rzeczami.
- Proszę zapiąć pasy, zbliżamy się do lądowania…
- Muszę mieć oczy szeroko otwarte – Pomyślał ojciec Jeremiego.


                                                                  -              -              -

- A jak znaleźliście wejście do bunkra? – Spytał Dmitri. Siedzieli razem w stołówce. Artej szukał jakiś nieotwartych puszek z śledziami.
- Można powiedzieć, że doszliśmy po okruszkach do chleba - Powiedział Ulrich spoglądając na puste butelki walące się pod stołem.
- Zresztą to nieważne. Ważne, że już tu jesteście. Razem z Aelitą zaczęliśmy pracę nad przywróceniem Xany do życia. Jednak bez twojej pomocy Jeremy, niewiele uda nam się zrobić.
- To na co jeszcze czekamy? Chętnie zobaczę co już udało wam się zrobić.
- Czekajcie, nie chcecie trochę śledzi?
- Nie, dzięki – Powiedziała Yumi. Wystarczy mi ryb już na długo.

                                                                 -              -              -

- Witajcie w siedzibie głównej Projektu Kartagina. Jestem Stephen, główny dyrektor.
- Czy wiecie już co się dzieje z Ulrichem?
- I z Yumi!?
- Spokojnie drodzy Państwo. Tutaj będziecie bezpieczni. Tu rosyjska mafia was nie dosięgnie. A wasze dzieci… Jesteśmy na tropie i coś czuję, że już niedługo będziecie mogli ich zobaczyć. Proszę za mną.
Stephen poprowadził ich przez kompleks Kartaginy. Mijali wielkie sale laboratoryjne w których krzątało się mnóstwo ludzi, gorączkowo nad czymś pracując. Reszta rodziców nawet nie zauważyła jak mijali magazyn z ogromną ilością wielkich robotów bojowych. Na każdym z nich zobaczyć można było logo Projektu Kartagina. Stephen pokrótce objaśnił, że służą do obrony ludzi i mienia. W jednej z dużych Sali, ojciec Jeremiego zauważył kobietę w różowych włosach. Przypomniała mu się jedna z koleżanek Jeremiego. Wyglądała do niej bardzo podobno, ale to musiał być przypadek. Teraz dopiero zauważył, że wśród rodziców nie ma właśnie tylko nikogo od Aelity.
-… A oto wasza kwatera. Rozgośćcie się. Żebyście czuli się bezpieczni i nikt wam nie przeszkadzał zamkniemy was na klucz. 


                                                               -              -              -

- Pani inżynier, jesteśmy gotowi do próbnego testu. Superkomputer gotowy.
- Wszystkie moduły sprawdzone Robercie? Odczyty zgodnie z normą?
- Osobiście dopilnowałem.
- To świetnie (fatalnie). Poczekajcie, tylko skorzystam z toalety i możemy zaczynać. Poinformuj Stephena, że jesteśmy gotowi.
Anthea wyszła z laboratorium, nie oglądając się za siebie. Dobrze wiedziała, że znajduje się w zasięgu kamery. Przeszła przez korytarz i skręciła w stronę swojej prywatnej kwatery. Tu już poczuła się bezpiecznej bo jedyna kamera jaka mogła ją widzieć od kilku godzin była uszkodzona. Szczęśliwy zbieg okoliczności albo mały sabotaż. Na tym znała się jak nikt. Wyciągnęła laptop i czym prędzej zaczęła pisać wiadomość dla Arteja i Dimitriego. Nie miała dużo czasu, a i tak za kilka godzin miało to już nie mieć znaczenia, więc zdecydowała się na alfabet morsa. Wysłała fax na specjalny serwer i czym prędzej wróciła do laboratorium. Teraz już nic nie mogła zrobić, mogła tylko liczyć na innych.


                                                               -              -              -

- Nie chce się skompilować, ale nie wiem dlaczego. – Powiedziała Aelita.
- Hmm, zobaczmy. O tu jest błąd! Ale widzę, że całkiem dużo już zrobiliście.
- Czy to nie dziwne Jeremy? Tak długo walczyliśmy z Xaną, tylko po to by teraz ponownie przywrócić go do życia. Sama nie wiem czy dobrze robimy.
- Ja też nie… Ale teraz już nie możemy zrezygnować. Za dużo się wydarzyło.
Pracowali przez kilka następnych godzin. W tym czasie Artej wygrał w karty z każdym w bunkrze przynajmniej 3 razy i zdobył tyle zapasu śledzi, że nie miał gdzie je chować. Ulrich razem z Oddem, Yumi i Williamem opracowali plan działania. Późnym wieczorem pracę nad nową Xaną zostały zakończone. W międzyczasie dotarł do nich faks zapisany alfabetem morsa. Mieli problem z odczytaniem go, ale na szczęście okazało się, że Yumi jest w tym całkiem dobra. Anthea pisała, że w bazie skończyli pracę nad Superkomputerem i muszą natychmiast podjąć jakieś działania. Równo o 21:00 Ulrich przedstawił reszcie plan.
- Wirtualizujemy się w Korze, następnie Skidem płyniemy do specjalnego świata przygotowanego przez mamę Aelity. Tam powinniśmy mieć dostęp do terminala skąd Aelita zainfekuje Superkomputer Projektu Kartagina. Jeśli wszystko się powiedzie, będzie niezdatny do użytku. Anthea spróbuję pozbyć się dokumentacji i wtedy tylko my będziemy posiadać plany Superkomputera.
- Brzmi aż za łatwo. Oby tak było…
- No dobra, wszyscy gotowi? Zaczynamy operację… Xanifikacja.

                                                               -              -              -

- Dobrze się spisałeś Agencie Smith. Ale mam teraz dla ciebie inne, ważniejsze zadanie. Polecisz natychmiast do Rosji. Nasz wywiad ustalił gdzie znajduję się ten ruski bunkier. Masz się go pozbyć razem Artejem i Dmitrim. Dzięki temu nikt już nam nie zagrozi.
- Jak sobie życzysz szefie.