piątek, 30 września 2016

Rozdział 10


Przeraźliwe wycie syren zagłuszyło cały bunkier. Artej w pierwszej chwili nie mógł sobie przypomnieć co te hałasy oznaczają. Z osłupienia wyrwał go ledwo słyszalny głos Dmitriego.
- Cyka! Atakują nas, ktoś się tu włamał.
- Co to jest? – Krzyknął William.
- System bezpieczeństwa. Ktoś wszedł przez wyjście awaryjne. Artej, biegnij po broń!
Brodaty Rosjanin pomknął do magazynu. Spróbował się skupić, ale za nic nie mógł sobie przypomnieć gdzie trzymają broń (i co to za broń). Nerwowo zaczął przeglądać szafki do których od lat nikt nie zaglądał. Gdy dotarł do półki w której były świeczki i pułapki na myszy, usłyszał głosy z głębi bunkra. Przeszedł go zimny dreszcz. Od dawna ukrywał się tutaj i jak do tej pory nikt nie odkrył położenia bunkra. Wziął do ręki pierwszą rzecz jaką znalazł przy sobie i przywarł do ściany nasłuchując. Bez oddechu wpatrywał się  w narożnik z którego mogli pojawić się napastnicy.
- Eeem, Pan Artej?
Aertem podskoczył, wypuszczając równocześnie świeczkę którą chciał się bronić. Zapomniał, że do miejsca w którym się znajdował, można się dostać od drugiej strony, skąd przyszła druga grupa Wojowników Lyoko.

                                                               -              -              -

Przez całą podróż do Waszyngtonu rodzice Odda, Ulricha i Yumi spierali o to kto z nich doprowadził do takiego stanu rzeczy. Tylko ojciec Jeremiego zauważył coś dziwnego w tym, że zostali zaproszeni, a raczej zmuszeni do wejścia na pokład wyczarterowanego samolotu. Dopiero przed chwilą dowiedzieli się, że lecą do stolicy Stanów Zjednoczonych, ale po co – nikt nie chciał im powiedzieć. Zaczynał podejrzewać, że coś jest na rzeczy, nie pamiętał nawet, czy agent Smith się wylegitymował. Ale w momencie gdy zapukał do jego domu i przekazał wiadomość o zniknięciu jego syna nie przejmował się takimi rzeczami.
- Proszę zapiąć pasy, zbliżamy się do lądowania…
- Muszę mieć oczy szeroko otwarte – Pomyślał ojciec Jeremiego.


                                                                  -              -              -

- A jak znaleźliście wejście do bunkra? – Spytał Dmitri. Siedzieli razem w stołówce. Artej szukał jakiś nieotwartych puszek z śledziami.
- Można powiedzieć, że doszliśmy po okruszkach do chleba - Powiedział Ulrich spoglądając na puste butelki walące się pod stołem.
- Zresztą to nieważne. Ważne, że już tu jesteście. Razem z Aelitą zaczęliśmy pracę nad przywróceniem Xany do życia. Jednak bez twojej pomocy Jeremy, niewiele uda nam się zrobić.
- To na co jeszcze czekamy? Chętnie zobaczę co już udało wam się zrobić.
- Czekajcie, nie chcecie trochę śledzi?
- Nie, dzięki – Powiedziała Yumi. Wystarczy mi ryb już na długo.

                                                                 -              -              -

- Witajcie w siedzibie głównej Projektu Kartagina. Jestem Stephen, główny dyrektor.
- Czy wiecie już co się dzieje z Ulrichem?
- I z Yumi!?
- Spokojnie drodzy Państwo. Tutaj będziecie bezpieczni. Tu rosyjska mafia was nie dosięgnie. A wasze dzieci… Jesteśmy na tropie i coś czuję, że już niedługo będziecie mogli ich zobaczyć. Proszę za mną.
Stephen poprowadził ich przez kompleks Kartaginy. Mijali wielkie sale laboratoryjne w których krzątało się mnóstwo ludzi, gorączkowo nad czymś pracując. Reszta rodziców nawet nie zauważyła jak mijali magazyn z ogromną ilością wielkich robotów bojowych. Na każdym z nich zobaczyć można było logo Projektu Kartagina. Stephen pokrótce objaśnił, że służą do obrony ludzi i mienia. W jednej z dużych Sali, ojciec Jeremiego zauważył kobietę w różowych włosach. Przypomniała mu się jedna z koleżanek Jeremiego. Wyglądała do niej bardzo podobno, ale to musiał być przypadek. Teraz dopiero zauważył, że wśród rodziców nie ma właśnie tylko nikogo od Aelity.
-… A oto wasza kwatera. Rozgośćcie się. Żebyście czuli się bezpieczni i nikt wam nie przeszkadzał zamkniemy was na klucz. 


                                                               -              -              -

- Pani inżynier, jesteśmy gotowi do próbnego testu. Superkomputer gotowy.
- Wszystkie moduły sprawdzone Robercie? Odczyty zgodnie z normą?
- Osobiście dopilnowałem.
- To świetnie (fatalnie). Poczekajcie, tylko skorzystam z toalety i możemy zaczynać. Poinformuj Stephena, że jesteśmy gotowi.
Anthea wyszła z laboratorium, nie oglądając się za siebie. Dobrze wiedziała, że znajduje się w zasięgu kamery. Przeszła przez korytarz i skręciła w stronę swojej prywatnej kwatery. Tu już poczuła się bezpiecznej bo jedyna kamera jaka mogła ją widzieć od kilku godzin była uszkodzona. Szczęśliwy zbieg okoliczności albo mały sabotaż. Na tym znała się jak nikt. Wyciągnęła laptop i czym prędzej zaczęła pisać wiadomość dla Arteja i Dimitriego. Nie miała dużo czasu, a i tak za kilka godzin miało to już nie mieć znaczenia, więc zdecydowała się na alfabet morsa. Wysłała fax na specjalny serwer i czym prędzej wróciła do laboratorium. Teraz już nic nie mogła zrobić, mogła tylko liczyć na innych.


                                                               -              -              -

- Nie chce się skompilować, ale nie wiem dlaczego. – Powiedziała Aelita.
- Hmm, zobaczmy. O tu jest błąd! Ale widzę, że całkiem dużo już zrobiliście.
- Czy to nie dziwne Jeremy? Tak długo walczyliśmy z Xaną, tylko po to by teraz ponownie przywrócić go do życia. Sama nie wiem czy dobrze robimy.
- Ja też nie… Ale teraz już nie możemy zrezygnować. Za dużo się wydarzyło.
Pracowali przez kilka następnych godzin. W tym czasie Artej wygrał w karty z każdym w bunkrze przynajmniej 3 razy i zdobył tyle zapasu śledzi, że nie miał gdzie je chować. Ulrich razem z Oddem, Yumi i Williamem opracowali plan działania. Późnym wieczorem pracę nad nową Xaną zostały zakończone. W międzyczasie dotarł do nich faks zapisany alfabetem morsa. Mieli problem z odczytaniem go, ale na szczęście okazało się, że Yumi jest w tym całkiem dobra. Anthea pisała, że w bazie skończyli pracę nad Superkomputerem i muszą natychmiast podjąć jakieś działania. Równo o 21:00 Ulrich przedstawił reszcie plan.
- Wirtualizujemy się w Korze, następnie Skidem płyniemy do specjalnego świata przygotowanego przez mamę Aelity. Tam powinniśmy mieć dostęp do terminala skąd Aelita zainfekuje Superkomputer Projektu Kartagina. Jeśli wszystko się powiedzie, będzie niezdatny do użytku. Anthea spróbuję pozbyć się dokumentacji i wtedy tylko my będziemy posiadać plany Superkomputera.
- Brzmi aż za łatwo. Oby tak było…
- No dobra, wszyscy gotowi? Zaczynamy operację… Xanifikacja.

                                                               -              -              -

- Dobrze się spisałeś Agencie Smith. Ale mam teraz dla ciebie inne, ważniejsze zadanie. Polecisz natychmiast do Rosji. Nasz wywiad ustalił gdzie znajduję się ten ruski bunkier. Masz się go pozbyć razem Artejem i Dmitrim. Dzięki temu nikt już nam nie zagrozi.
- Jak sobie życzysz szefie.


środa, 21 września 2016

Rozdział 9



Ulrich szedł pewnym krokiem w stronę pomnika historycznego założyciela miasta. Nie rozglądał się na boki, patrzył prosto przed siebie. Dostrzegł Yumi siedzącą  na ławce w okularach przeciwsłonecznych. Poranne słońce odbijało się od jej włosów, sprawiając, że wyglądała oszałamiająco… choć starał się teraz o tym nie myśleć, mieli w końcu misję do wykonania.
Spojrzał na Jeremiego siedzącego po drugiej stronie – on nie wyglądał już tak dobrze. Siedział wyprostowany  jak struna i nerwowo spoglądał w stronę wszystkich przechodniów.
- Za bardzo zwraca na siebie uwagę. – Pomyślał Ulrich.  Popatrzył na pomnik. Pod majestatycznym jegomościem na koniu stał niski mężczyzna w kraciastą koszule. Trochę się zdziwił, nie tak wyobrażał sobie człowieka który miał im pomóc. Mimo to podszedł do niego i zapytał się:
- Którędy do marzeń?
- Zawróć czym prędzej, bo już nie wrócisz.
- Pan jest przyjacielem Siergieja?
- Raczej byłem. Skoro skontaktowaliście się ze mną to znaczy, że już jest trupem, co?
- Ja… Nie wiem.
- Spokojnie, w tym zawodzie to normalka.
- Znaleźliśmy kartkę w jego rzeczach, gdzie pisał by się z Panem skontaktować w razie kłopotów.
- I je macie. Facet z komórką na piątej. Gość z psem przed sklepem. I snajper na 6 piętrze z bloku naprzeciwko… - Nie odwracaj się! Blyat!
Ulrich nerwowo spojrzał za siebie i przez ułamek sekundy zobaczył Yumi, która bacznie mu się przyglądała.
- To agenci Kartaginy. Śledzili was. Jakby chcieli już by was dawno nie było.
- Więc dlaczego…
- Liczą, że doprowadzicie ich do reszty. Dobra rób dokładnie to co ja, a może ich zgubimy. Zawołaj tą dwójkę i idziemy.
- Skąd wiedziałeś, że oni…
- Kiepsko się kryjecie.

                                                              -              -              -



Agent Smith dokładnie słuchał zeznań państwa Ishiyama. Ojciec Jeremiego czekał, zastanawiając się co ma powiedzieć. Rodzice Odda i Ulricha zdawali się być mniej cierpliwi. Jim drapał się po głowie z tępym wyrazem twarzy nadal nie rozumiejąc dlaczego siedzi w jakieś ciemnej i brudnej piwnicy a nie w komisariacie.
-… to takie dobre dziecko – Mówiła Pani Ishiyama. – Ale zmieniła się od kiedy poznała tych okropnych chłopaków. A może jej coś zrobili i teraz…
- Dość! – Krzyknął Pan Stern. – Nie pozwolę by obrażała Pani mnie i mojego syna.
Przerwał im agent Smith. – Podejrzewamy, że za zniknięcie pańskich dzieci odpowiedzialna jest grupa rosyjskich terrorystów. Pan Moralés podobno widział jednego z nich w szkole, prawda?
- Yyy tak, oprowadzałem go po terenie szkoły. Ale znów pękła rura w kiblu i musiałem się tym zająć. – Kiedyś byłem hydraulikiem i…
- To wasza wina! – Krzyknął ojciec Odda.
Agent Smith uśmiechnął się lekko. Nie sądził, że pójdzie mu tak łatwo. Nawet nie musiał ich skłócać. Sami to zrobili.
- Spokojnie proszę państwa. Proszę za mną, chyba wiem gdzie są wasze pociechy.

                                                               -              -              -

Artej był zadowolony. W końcu miał nowych towarzyszy do gry w pokera. Jednak Odd i William nie mieli szans z takim mistrzem jak on.
- Znów przegraliście. To co jeszcze jedna partyjka o puszkę śledzi?
Aelita z Dmitrim zaczęła prace nad stworzeniem Xany od nowa. Tym razem jednak należało by go zabezpieczyć by nie skończyło się tak jak z Hopperem. Dmitri niestety nie był w stanie pomóc jej tak jak Jeremy. Brakowało jej go jeszcze z innego powodu. Nie czuła się do końca komfortowo w bunkrze z dwoma starymi Rosjanami. Wydawali się być bardzo mili, ale brakowało jej kogoś takiego jak Jeremy. Jak tylko się to skończy to nie będzie już dłużej czekać. Ona i Jeremy.

                                                               -              -              -

Ulrich myślał, że takie rzeczy tylko może zobaczyć tylko w kreskówce. Borys poprowadził ich za pomnik a dalej w stronę starej kamienicy. W miejscu gdzie była najzwyklejsza ściana, nagle rozsunęło się kilka cegieł odsłaniając pustą przestrzeń.
- Ukryte przejście w ścianie?   
- Owszem. Powstało w czasie 2 wojny światowej, używali go francuscy partyzanci. My je trochę unowocześniliśmy. Szybko do środka.
- Co to jest?
- Kamaz oczywiście. A teraz ładujcie się do wozu, czeka was długa podróż. Powinno być trochę miejsca między skrzynkami z rybami. Są w miarę świeże więc możecie się poczęstować.
- Ale zaraz, to tym mamy dostać się do Rosji? Przecież to potrwa wieki!
- Więc na co jeszcze czekacie?


                                                               -              -              -


Stephen osobiście nadzorował ostatnie etapy budowy Superkomputera. Przez to Anthea straciła możliwość sabotowania prac.
- Ile jeszcze czasu potrzebujecie?
- Najwyżej 48 godzin. Chyba, że coś pójdzie nie tak.
- Mam nadzieję, że nie. Już za niedługo Projekt Kartagina zostanie ujawniony a my przestaniemy być tylko firmą ochroniarską. Dzięki Superkomputerowi zdobędziemy możliwość kontrolowania całej energii elektrycznej na ziemi i nikt nie będzie mógł się nam przeciwstawić!
- Jeszcze zobaczymy… - Pomyślała Anthea.


                                                               -              -              -

Podróż trwała prawie 40 godzin. Czuli się fatalnie, po spędzeniu tego czasu na starej ciężarówce otoczeni rybami. Ale przynajmniej wydawało się, że zgubili agentów Kartaginy. Kierowca wyszedł z wozu i kazał im wyskakiwać. Nie pamiętali nawet jego imienia. Jeremy rozejrzał się po okolicy. Byli na totalnym odludziu, pustka jak okiem sięgnąć. Widzieli tylko polną drużkę którą tu przyjechali. Kończyła się pod starą brzozą.
- A więc co teraz?
- Hm? – Zdziwił się kierowca. – Mnie pytacie? Skąd mam wiedzieć, Miałem was tu tylko przywieść.
Ja stąd zjeżdżam.
- Chyba nas tu nie zostawisz na tym odludziu?
Znajomy Borysa wskoczył do wozu i czym prędzej odjechał.
- Świetnie - Powiedziała Yumi. – Co teraz?
- Musimy tylko znaleźć ten bunkier.
- Tylko jak?
- Rozejrzyjcie się… Coś tu musi być.
Wtem Jeremy potknął się o jakiś szklany przedmiot i prawie przez niego upadł.
- Nic tu nie ma – Powiedział. Tylko puste butelki po wódce. Pełno pustych butelek.
Już miał odejść i ruszać dalej, gdy zobaczył dziwną rzecz między rozbitym szkłem.
- Hej, popatrzcie tutaj.
Jeremy wskazał pozostałym na niewielki wydeptany obszar w ziemi. Oprócz butelek można było dostrzec też dziwną metalową płytę. Gdy podeszli bliżej zauważyli, że jest to właz głęboko położony w ziemi.
- To chyba tego szukamy. Teraz tylko musimy go otworzyć.
Po 5 minutach odgarnęli liście i ziemie. Właz okazał się być większy niż im się na początku wydawało. Posiadał małą szybkę przez którą nic nie można było dostrzec. Oprócz tego mały uchwyt i panel z klawiaturą numeryczną.
- No dobra, nie przypominam sobie żeby powiedzieli nam o jakimś haśle.
- To może spróbujemy coś prostego? Np. 0000 albo 1234.
- Nie wydaje mi się żeby tajny rosyjski bunkier miał zabezpieczenia takie jak twój PIN w telefonie – Powiedział Jeremy.
Yumi w tym czasie przyjrzała się dokładnie całej pokrywie. Podeszła do włazu i z całej siły pociągnęła za uchwyt. Jak się okazało właz nie był nawet połączony zawisami i Yumi dosłownie wyrwała całą płytę.
- Yumi… Nie wiedziałem, że jesteś tak silna.
Popatrzyli do wnętrza. Właz prowadził pionowo dół, na jednej ze ścian była przymocowana zardzewiała drabina.
- Wygląda zupełnie jak wejście do fabryki. To co, kto pierwszy? 
      

środa, 14 września 2016

Rozdział 8


Po ponad rocznej przerwie wraca Kartagina. Całość już do końca będzie w mocno okrojonej i skróconej wersji, jednak na kolejne rozdziały nie będzie już trzeba czekać tak długo - Praktycznie wszystko do końca jest już prawie gotowe i w ciągu najbliższych kilku tygodni powinno zostać opublikowane.

Aelita kierowała Skida w stronę współrzędnych jakie dostała od Siergieja. Miał tam znajdować się przygotowany specjalnie dla nich świat, z którego będą mogli zmaterializować się w bunkrze.
- Dlaczego nie czekaliśmy na resztę? – Spytał William – Zostawiliśmy ich razem z agentami Kartaginy!
- Jeremy nam kazał ruszać…
- Ale dlaczego?
- Powiedział, że ich odkryli i uszkodzili komputer.
- Czyli oni wszyscy… mogą już… Yumi…
- Zamknij się Will! – Powidział Odd. – W ten sposób nikomu nie pomagasz. Zresztą jestem pewien, że nic im nie jest, Siergiej ich obroni.
- Łatwo Ci tak mówić, to nie twoja dziewczyna została z jakimiś terrorystami, gdy ty siedzisz sobie wygodnie w fotelu!
- Przynajmniej nie ma kulki w brzuchu tak jak, podobno ja... Zaraz zaraz, od kiedy Yumi to twoja dziewczyna?
- Ekhm…
- Jesteśmy – powiedziała Aelita. – Widzę wejście.
Ujrzeli  właz otoczony cyfrowym morzem, wyglądający identycznie jak jeden z repliki.
- Jesteś pewna, że trafiliśmy pod dobry adres? – Przypomina mi to jeden z domków Xany.
- Xany już nie ma Odd. Do czasu…
Wpłynęli do środka a im oczom ukazał się świat którego nigdy wcześniej nie widzieli. Pierwszym skojarzeniem był sektor piąty, tutaj jednak składał się z ogromnej ilości nierównomiernych sześcianów swobodnie lewitujących między sobą, dookoła ogromnej czarnej kuli. Niebo było całe złote z połyskującym sztucznym słońcem. Tak jak w Lyoko można było poczuć ogrom tego miejsca.
- Niesamowite… Czuje się jakbym już tu kiedyś byłam.
- No dobra. To co teraz?


                                                               -              -              -             

- Coś mamy Dmitri!
Brodaty Rosjanin podbiegł do komputera na którym wyświetlił się komunikat. Po drodze prawię się wywrócił, potykając się o puste butelki.
- To chyba oni. Wpłynęli do Kory.
Blyat! Skaner nie jest jeszcze w pełni gotowy…
Artej próbował się skontaktować z Wojownikami.
- Słyszycie mnie? Odbiór.
- Tak – Usłyszał dziewczęcy głos.
- Świetnie, zaraz będziemy mogli was tu sprowadzić.
- Artej, pomógłbyś mi z tym skanerem, zamiast urządzać sobie pogawędki.
- Mam wasze cyfrowe odczyty. Wszystko się zgadza, zgodnie z notatkami Hoppera. Powinno to wystarczyć by was tu sprowadzić… - Czy to nie wspaniałe Dmitri? Będziemy pierwszymi ludźmi którzy przeprowadzą teleportację!
Nagle w całym bunkrze zrobiło się ciemno, zgasły światła i zaświeciły się awaryjne. Z prototypowego skanera wydobywał się dym i smród spalenizny.
- Ups… Chyba pomyliłem fazę z uziemieniem.


                                                            -              -              -             

Z okna hotelowego dobrze było widać gęsty słup dymu wydobywającego się gdzieś z fabryki. Bomba podłożona przez Siergieja miała dużą moc. Ciszę nocną zakłócało wycie syren straży i pogotowia. Nikt nie wydawał się być tym zainteresowany.
Yumi siedziała w kącie z twarzą bez wyrazu. Jeremi z zdenerwowaniem klikał w klawiaturę laptopa. Ulrich ze złością chodził w kółko po pokoju.
- Nie wierzę w to… Jak to się mogło stać. Byliśmy tak blisko!
- Nie mogę ich namierzyć. Nie wiem gdzie jest Skid.
- Cała fabryka z komputerem wyleciała w powietrze, więc co jeśli nie zdążyli?
Jeremy nie odpowiedział zbyt pochłonięty próbą nawiązania kontaktu. Yumi chwyciła Ulricha za ręke.
- Co teraz zrobimy?
- Musimy trzymać się razem. I znaleźć sposób by dostać się do Rosji.


                                                          -              -              -             

Agent Smith nie był zadowolony. Patrzył jak płonie fabryka, miejsce którego szukał tak wiele lat. Stracił wielu swoich ludzi tutaj, ale nie przejmował się ich losem, bo sami byli sobie winni. Najbardziej martwiła go nieudana misja. Wyjął telefon i skontaktował się z Stephenem, dyrektorem Projektu Kartagina.
- Mów.
- Misja nieudana. Superkomputer został zniszczony, poniosłem tu ciężkie straty. Na szczęście wcześniej zdążyliśmy zebrać wszystkie niezbędne dokumenty. Myślę, że nasi inżynierzy będą mogli stworzyć działający prototyp.
- Jak to się stało, że pozwoliłeś by jedyny działający Superkomputer został zniszczony?
- To te gówniarze… Pomagał im Siergiej. Na szczęście został zlikwidowany. Wiemy również, że dezerterzy Artej i Dmitri przebywają gdzieś na terenie Rosji, i również są zamieszani w tą sprawę. Bachory też tam zmierzają.
- Zacznij od naszego małego pakietu bezpieczeństwa i sprowadź go do mnie. Musimy być przygotowani na każdą ewentualność.
- Zrozumiałem. Już nawet wiem jak to zrobię.


                                                          -              -              -             

W tajnej bazie Projektu Kartagina trwało wielkie poruszenie. W końcu dzięki staraniom agentów udało się zdobyć dokumentację niezbędną do stworzenia Superkomputera. Anthea została głównym inżynierem i szefem projektu, którego celem było jak najszybsze stworzenie komputera. Tak naprawdę dostała informację od Arteja, że odnalazła się jej córka i razem z przyjaciółmi próbują powstrzymać Kartaginę. Tak długo czekała na tą okazję, że zdążyła już prawie zapomnieć, że tak naprawdę wcale dla nich nie pracuje, tylko jest podstawionym szpiegiem.
Szacowała, że przy zaangażowaniu środków jakie przeznaczył Stephen, Superkomputer będzie gotowy w kilka dni. Będzie musiała opóźniać projekt tak bardzo jak to możliwe by nie wzbudzić podejrzeń. I przygotować się do ostatecznej konfrontacji.


                                                             -              -              -             

- Gdzie do czorta wzięło wszystkie bezpieczniki?
- To twoja wina Dmitri! Rok temu miałeś jakieś przywieść razem z zapasem krakersów! A ja do tej pory żadnych bezpieczników, a tym bardziej krakersów nie widziałem.
- No cóż, to użyj zwykłego drutu. Nie mamy czasu, zaraz padnie awaryjne zasilanie a bez niego Kora zniknie.
Dmitri użył pierwszego lepszego przewodnika jaki znalazł i wymienił bezpiecznik. Od razu wróciło zasilanie oraz łączność ze Skidem.
- Mieliśmy małe problemy techniczne, ale jesteśmy już gotowi…
Dmitri spojrzał na ich skaner zrobiony w mniej niż jeden dzień z części jakie znaleźli w bunkrze. Nie miał pojęcia jak wyglądają skanery wykonane przez Hoppera ale czuł, że prezentują się trochę lepiej.
- Przenieśliśmy wasze cyfrowe podpisy do naszego Superkomputera. Wszystko powinno zadziałać. Jakiś pierwszy chętny?
- Ja – Powiedział pewny siebie William.
Artej zaczął sekwencję sprowadzenia Williama na ziemie zgodnie z notatkami przygotowanymi przez Franza. Nagle William zniknął ze Skida a już po chwili Odd i Aelita mogli go usłyszeć z ziemi.
- Udało się!
Następnie sprowadzona została Aelita. Najwięcej obaw było, co będzie z Oddem który wszedł do skanera postrzelony, jednak dzięki podmianie jego danych z tymi sprzed ataku na fabrykę udało się go sprowadzić w jednym kawałku. Czuł się świetnie ale jak sam stwierdził jest strasznie głodny. Artej zaprowadził go do kuchni, gdzie Odd znalazł jedynie śledzie, kiszone ogórki i solone paluszki. Nie był jednak wybredny.
- Ale zaraz, czemu jest was tylko trzech? Gdzie reszta? I gdzie jest Siergiej?
- Nie mamy pojęcia. Kazali nam płynąć bez nich. Obawiam się, że Kartagina przepuściła atak.
- Spokojnie, jak był z nimi Siergiej  to nic im nie grozi. Kiedyś nas uratował gdy zamknięto monopolowy ale… ekhm nieważne. Jestem pewien, że już znalazł jakiś sposób by się tu dostać i wkrótce zapuka do drzwi.