No i w końcu jest finał. Oprócz niego, w najbliższym czasie pojawi się jeszcze krótki epilog.
- Mam nadzieje, że to wytrzyma proces wirtualizacji… - Jeremy spojrzał na skaner wykonany przez Arteja i Dmitriego. Nie wyglądał na zbyt solidny i precyzyjnie wykonany. Sam bałby się do niego wchodzić, ale i tak należały im się słowa uznania za wykonanie go w tak krótkim czasie.
- Mam nadzieje, że to wytrzyma proces wirtualizacji… - Jeremy spojrzał na skaner wykonany przez Arteja i Dmitriego. Nie wyglądał na zbyt solidny i precyzyjnie wykonany. Sam bałby się do niego wchodzić, ale i tak należały im się słowa uznania za wykonanie go w tak krótkim czasie.
- No dobra. Wchodzicie po kolei. Nie mamy chwili do stracenia.
O dziwo skaner wytrzymał, mimo, że podczas wirtualizacji
ostatniej osoby – Ulricha, zaczął wydawać dziwne odgłosy i lekko się dymić.
Artej pobiegł szukać gaśnicy, mimo, że nie pamiętał czy kiedykolwiek jakąś
mieli. Na szczęście obyło się bez niej.
- Jesteśmy w Korze Jeremy. Możesz nas wysłać do Skida.
- Już się robi… - Tak swoją drogą skąd pomysł na tą nazwę? –
Spytał Dimitriego.
- To nie ja ją wymyśliłem, tylko mój stary znajomy Profesor
Tyron. Bardzo dawno temu. Nim musieliśmy się tutaj przenieść.
- Jesteśmy gotowi Jeremy. – Powiedziała Aelita.
- Już wysyłam wam współrzędne. Dobrze, że dostaliśmy je od
twojej mamy. Jak to wszystko się skończy, będziesz mogła się z nią zobaczyć!
- - -
- Zdecydowanie za długo na to czekałem. Ale już jest.
Właśnie teraz. Odpalajcie ten złom. – Powiedział Stephen.
Anthea mogła tylko patrzeć na to co się dzieje. Z pomocą
Superkomputera Stephen zyskiwał możliwość wysyłania sygnału zagłuszającego
wszystkie konwencjonalne źródła energii. Ale nie tylko. Zagłuszał wszystkie
fale radiowe i mógł wysłać wirus infekujący wszystkie komputery podłączone do
sieci tak by i one zaczęły zagłuszać.
- Zsynchronizujemy się z satelitą za 23 minuty!
- No dobrze, czas zadzwonić do kilku prezydentów. Kogo
będzie stać na to by ominął ich nasz sygnał?
- - -
- Teraz jak nie ma Xany, cyfrowe morze jest strasznie
spokojne. Nic się tu nie dzieje. – Powiedziała Yumi.
- Jak dla mnie jest zbyt nudno. Przydało by się kilka kongerów lub rekinów
żeby rozprostować kości. – Powiedział Odd.
- Obawiam się, że będziesz miał co robić gdy dotrzemy na
miejsce. Wątpię by Kartagina była zostawiona bez opieki.
Jednak podróż przez cyfrowe morze przebiegła spokojnie aż do
samego włazu. Aelita wysłała sygnał, po czym wkroczyli do świata znajdującego
się w superkomputerze Projektu Kartagina. Okazało się, że inżynierowie zrekonstruowali wszystko bardzo dokładnie. Świat w którym się
znaleźli wyglądał niemal identycznie jak sektor lodowy w Lyoko.
- No to jesteśmy prawie w domu. – Powiedział Odd. – Co
teraz?
- Musimy znaleźć wieże,
skąd będę mogła sxanifikować cały system. Xana powinien uszkodzić cały komputer
w nieodwracalny sposób.
- Wysłał bym wam pojazdy, ale tu nie ma takich luksusów. –
Powiedział Jeremy. Najbliższa wieża powinna znajdować się na wschód od waszej
pozycji. Ruszajcie!
- - -
- Dyrektorze Stephen, mamy problem…
- Co znowu?
- System wykrył 5 intruzów w systemie. To chyba właśnie ich
pan szuka w Rosji. Zmierzają do węzła danych.
- O nie kurwa, za
długo czekałem na ten moment. Aktywujcie protokoły obronne. Nie mogą się tam
dostać!
- - -
- Widzę wieże! – Krzyknął Ulrich.
W tym samym momencie usłyszeli przeraźliwy huk, po którym
ziemia zaczęła wibrować. Z cyfrowego morza zaczęła wyłaniać się ogromna postać.
W pierwszej chwili myśleli, że zobaczą Kolosa, jednak ta postać wydawała się
być cała z metalu. Przypominała humanoidalnego robota w czerwonej szacie
trzymającego w dłoni wielki młot. Na metalowej piersi widniał symbol Projektu
Kartagina. Wielkością przypominał kolosa ale wydawał się być znacznie cięższy.
I groźniejszy.
- Czy to jest… Thor z metalu?
Nikt nie odpowiedział Oddowi. Wszystkich zatkało, ale już po
chwili wiedzieli, że czekać ich będzie najtrudniejsza bitwa w Lyoko. W Lyoko 2.
- Jeremy, widzisz to coś? Chyba nie ma ochoty przepuścić nas
do wieży.
- Widzę, ale nic nie mogę tu poradzić. Musicie coś wymyśleć.
Pamiętajcie, że najważniejsze jest to, żeby Aelita dostała się, do środka.
W tym samym momencie oczy robota zaświeciły się na czerwono,
po czym skierował głowę w kierunku Wojowników Lyoko. Z zadziwiająca dla siebie
szybkością rzucił się do ataku. Z każdym jego krokiem cały lodowiec się trząsł
zastawiając na powierzchni ślady jego gigantycznych stóp. Wymierzył atak młotem
w Williama, który w ostatniej chwili zdążył uciec używając super dymu. Wszyscy
rozbiegli się w stronę najbliższych lodowych skał. Yumi rzuciła w stronę
potwora wachlarze, te jednak odbiły się od niego nie wyrządzając mu żadnych
szkód. Wydawało się, że nawet ich nie zauważył.
- Jak my to mamy pokonać?! – Krzyknął Ulrich.
- Wcale nie musimy. – Powiedział Odd. – Wystarczy, że Aelita
wejdzie do wieży. Musimy, jej tylko przygotować…
- Odd Uważaj!
W tym czasie Thor wyrwał kawałek lodowego sopla ze skały i
używając go jak włóczni cisnął nim w stronę kryjówki Odda. Lodowa półka za
którą siedział w momencie się roztrzaskała przywalając go tysiącem małych
kawałków. Spod mroźnego gruzu można było zobaczyć dewirtualizujące się kontury fioletowego
kota.
- - -
Po tym jak skaner wypluł ledwo przytomnego Odda, w bunkrze
znów padło zasilanie.
- Cyka! Artej, biegnij wymienić bezpiecznik. Awaryjne
zasilanie długo już nie pociągnie.
- Odd, nic ci nie jest? – Spytał Jeremy, który stracił
łączność z pozostałymi.
- Nie… ale, obawiam się, że działający skaner by się
przydał. Kolos przy tym mechanicznym Thorze to pikuś. Szybko ich może załatwić.
- Spokojnie, zasilanie z akumulatorów podtrzyma działanie
skanera, tylko najpierw upewnię się, że w ogóle działa.
Artej przeszukiwał magazyn otwierając stare zakurzone pudła. Szybko przypomniał sobie, że
nie mają już od dawna żadnych bezpieczników. Desperacko szukał jakiegoś zamiennika. W końcu zdecydował się
przeciąć kabel od lampy, w biegu próbując go dopasować rozmiarem do małej
skrzyneczki. Na ostatniej prostej wyczerpał swój limit szczęścia potykając się
o porozrzucane wszędzie puste butelki. Uderzył głową w betonową ścianę tracąc
przytomność.
- - -
Ulrich starał się odwrócić uwagę Thora, biegając mu między
nogami. Ten niezdarnie próbował go uderzyć młotem. William z pomocą super dymu
dostał się na głowę potwora i wyprowadził kilka ciosów. Ten jednak niewiele
sobie z tego robił i wolną ręką zrzucił Williama, tak jakby odganiał muchę. Ten
upadł prosto pod nogi potwora, ale zdążył uciec przed jego kolejnym ciosem.
- Potrzebujemy lepszej broni, inaczej nigdy go nie pokonamy!
– Powiedziała Yumi. Jeremy, gdzie zostawiliśmy Skida? Ktoś z nas pobiegnie po
niego.
Cisza
- Chyba straciliśmy łączność z bunkrem. Oby nic im się nie
stało.
- Nie przejmuj się nimi, tylko nami. Długo nie wytrzymamy z
tym potworem!
- No to jak go mamy pokonać?
- Nie musimy go pokonać – Powiedział William. – Odd, miał
rację, ktoś odwróci jego uwagę na dłużej, a Aelita poleci do wieży.
- Wiesz, że to jest strasznie ryzykowne?
- Nie mamy innego wyjścia a i tak zostało mi co najwyżej
kilka punktów. Przygotuj się, biegnę!
William wyskoczył z jednego z ostatnich lodowych bloków
jakie pozostały i pobiegł w stronę Thora, a ten bez namysłu rzucił się na niego
wymachując swoim młotem. Aelita aktywowała skrzydła i najszybciej jak mogła
poleciała w stronę wieży. W momencie gdy przenikała do jej wnętrza, Thor jednym
celnym uderzeniem zdewirtualizował Williama.
- - -
- Dyrektorze, ktoś właśnie wszedł do węzła danych!
- Wiesz co robić. Zablokuj go. Albo najlepiej zablokuj
wszystkie podrzędne węzły, zostaw aktywny tylko główny terminal, przy którym
siedzisz. Niech nikt od środka nie będzie miał dostępu do systemu!
- Ale przez to synchronizacja z satelitami znacznie się
wydłuży!
- Trudno, muszę mieć pewność, że nikt mi nie przeszkodzi.
- - -
- W porządku, sprawdziłem skaner, powinien działać. Ale co
robi Artej, z tym bezpiecznikiem?
W tym momencie pojawił się William.
- Ty i Odd! – Powiedział Dmitri. Poszukajcie go i
przywróćcie zasilanie.
Odd pomógł Williamowi pozbierać się z skanera i razem
pobiegli przez wąskie korytarze zapomnianego radzieckiego bunkra. Początkowo
mieli mały problem w odnalezieniu się w całym kompleksie, ale dość szybko udało
im się odnaleźć potłuczone szkło, a dalej już łatwo znaleźli Arteja. Leżał bez
ruchu obok skrzynki z bezpiecznikami.
- Co mu jest? – Powiedział William.
- Chyba tylko stracił przytomność. Musimy go obudzić.
Ale Artej nie reagował na żadne bodźce, a czas uciekał. Odd
zauważył kawałek przewodu który trzymał w ręku, a obok upuszczone nożyczki.
- Musimy to wsadzić w miejsce przepalonego bezpiecznika!
William otworzył skrzynkę. Dość szybko zlokalizowali element
który musieli wymienić. Odd niezgrabnie przyciął przewód i delikatnie włożył w
puste miejsce. Poleciało kilka iskier i zasilanie zostało przywrócone.
Zaświeciły się lampy i natychmiast włączyła się syrena alarmowa, ta która miała
sygnalizować wtargnięcie intruzów. Ten przeraźliwie głośny dźwięk wybudziła Arteja
który zdążył tylko gwałtownie podnieść głowę, by po raz kolejny stracić
przytomność, tym razem od uderzenia w skrzynkę z bezpiecznikami.
- Świetnie. Znów się coś zepsuło, ten alarm nie działa!
Ale mimo strasznie głośnej syreny, Odd usłyszał coś jeszcze.
Głos. Nie mógł go pomylić z żadnym innym. Należał do Agenta Smitha, który
podążał za nimi od fabryki w Francji.
- - -
- Udało się, znów mamy łączność! – Krzyknął Jeremy.
- To świetnie, ale ktoś się tu włamał. Albo popsuł się
system bezpieczeństwa. Idę to sprawdzić – Powiedział Dmitri.
- Aelita, słyszysz mnie? Gdzie jesteś?
- W wieży Jeremy. Szybko prześlij mi pliki Xany. Załaduje je
do komputera Projektu Kartagina.
Jeremy nie tracąc ani chwili zaczął transferować dane. Te
same z którymi walczył tak zawzięcie przez ostatnie 2 lata.
- Jeremy, coś jest nie tak, nie mogę dostać się do systemu.
- O nie! Musieli wyłączyć łączność z tą wieżą, wykryli cię,
gdy weszłaś.
- Czyli musimy poszukać jakieś innej?
- Z tego co widzę… Wszystkie wieże zostały wyłączone. Nie ma
stąd możliwości przesłania pliku…
- Czyli… Nic nie możemy zrobić?
Jeremy próbował się skupić. Głośne syreny alarmowe w tym mu
nie pomagały. Wydawało mu się, że słyszy jakieś krzyki, ale był zbyt
pochłonięty rozważaniem co teraz mogą zrobić. I wymyślił rozwiązanie.
- - -
Gdy tylko Stephen nakazał wyłączyć wszystkie węzły dostępu,
Anthea od razu wiedziała, że jej córka nic nie zdoła zdziałać od środka. Po
kryjomu cicho wymknęła się do archiwum, pośpiesznie szukając planów
Superkomputera. Odnalazła grubą zieloną teczkę i czym prędzej pobiegła do
głównej Sali gdzie wszyscy byli pochłonięci odliczaniem czasu potrzebnym do
skończenia synchronizacji z satelitą. Powoli podeszła do niszczarki gdy jakaś
silna ręka ją chwyciła.
- Co robisz Antheo?
Stał nad nią Stephen. Oczy miał czarne i pozbawione
skrupułów.
- Muszę… coś…
Zdecydowanym ruchem wyrwał jej dokumenty i uderzył ją w
twarz.
- Naprawdę, myślałaś, że się tego nie domyśle? Od dawna już
wiem że współpracujesz z tymi pijanymi ruskami.
Stephen przywołał do siebie jednego z agentów który zaczął mierzył
z pistoletu do Anthei.
- Ale nie martw się, już za – spojrzał na ekran pokazujący
postępy – 20 minut to nie będzie miało znaczenia. Przyprowadźcie tu jeszcze
tych rodziców. Niech też będą światkami nowego początku.
Zaczął się niepohamowanie śmiać i zataczać. Anthea
wiedziała, że już się z tego nie wywinie.
- - -
- To Agenci Kartaginy. Musimy ostrzec resztę!
- A co z nim? – Spytał William spoglądając na Arteja.
- Trzeba go stąd zabrać. Pomóż mi.
Chwycili Arteja i jak najszybciej mogli ruszyli z powrotem
do sali z skanerem. Okazało się jednak, że waży o wiele więcej niż wygląda i z
każdym krokiem ruszali się coraz wolniej.
- Nie zdążymy z nim wrócić… Zaraz tu będą agenci…
- Przecież nie możemy go tutaj zostawić!
William spojrzał na magazyn który właśnie mijali.
- Schowajmy go tutaj. Powinien tu być bezpieczny.
Odd niechętnie się z nim zgodził. Szybko przeciągnęli Arteja
pod skrzynki i ukryli go płachtą. Pobiegli do głównej sali w której Jeremy wydawał
się być czymś bardzo przejętym i wyglądało na to, że nie zwraca uwagi na to co
dzieję się dookoła. Zobaczyli Dmitriego który wracał z drugiej strony.
- To Agenci Kartaginy!
- Wiem, obstawili wszystkie wejścia. Gdzie Artej?
- Jest nieprzytomny, ale ukryliśmy go w magazynie… chyba.
Musimy coś zrobić, oni zaraz tu będą!
Dmitri gorączkowo próbował znaleźć wyjście z tej
beznadziejnej sytuacji. Zaczął oglądać sale w której się znajdowali i nagle
przypomniał sobie o nigdy nie używanym protokole bezpieczeństwa.
- Już wiem! Pancerne drzwi!
- Co?
- Zapomniałem, że mamy tu pancerne drzwi. Nigdy ich nie
musieliśmy używać a żeby zadziałały potrzebne są 4 osoby. Szybko niech każdy
idzie do rogu pokoju. Ty też Jeremy!
Z oddali było już słychać kroki i krzyki. Lada chwila mieli
pojawić się Agenci Kartaginy.
- Musimy równocześnie nacisnąć te 4 czerwone przyciski.
Teraz!
Każdy nacisnął klawisz, a cały bunkier zaczął się trząść i
wibrować. Z sufitu zaczął odpadać tynk, a przez każde przejście jakim można się
było tu dostać zaczęły powoli opuszczać się grube pancerne drzwi. Dmitri
wydawał się być zdziwiony, że system w ogóle zadziałał.
- To działa! – Krzyknął Odd.
W tym samym momencie usłyszeli strzały. Agenci Kartaginy
byli już na ostatniej prostej i próbowali strzelać na oślep. Nim jednak zdążyli
dobiec, wszystkie drzwi zdążyły się opuścić.
- Jesteśmy bezpieczni. Na razie…
- - -
- Mówisz poważnie Jeremy? Chcesz nas przenieść w formie pół wirtualnej
do głównej siedziby Projektu Kartagina?
- Zgadza się. Tylko w bezpośredni sposób będziemy mogli
zawirusować system. To nasza jedyna szansa.
- Ale musimy przymocować Skida do wieży. A tej podróbce
kolosa to się raczej nie spodoba. – Powiedział Ulrich.
- O tym też pomyślałem. Aelita, aktywuj Xane przez wieże.
Nie zawirusuje systemu, ale pomoże wam na miejscu.
Nie będąc pewną co chce zrobić Jeremy, Aelita posłusznie
zaczęła transfer plików. Już po chwili pod wieżą zmaterializowały się 2 kraby z
charakterystycznym symbolem Xany. Ulrich i Yumi instynktownie skierowali w ich
stronę broń, ale kraby od razu zaczęły ostrzeliwać Thora.
- Aelita kieruj się na zachód, tam czeka Skid. – Powiedział Jeremy. A wam wysyłam więcej
nowych przyjaciół.
Oprócz krabów pojawiły się też manty i kilka bloków. Pod ich
zmasowanym ostrzałem Thor zaczął się powoli cofać. Ulrich i Yumi rzucili się do
ataku. Thor zdążył uderzyć i zniszczyć jedną mantę, jednak w tym samym czasie
druga kilkoma celnymi uderzeniami zniszczyła jego młot. Ulrich z pomocą super
sprintu doskoczył do potwora wbijając mu ostrze między oczy. Thor zaczął się
chwiać i ledwo stać na nogach. Yumi wykorzystała ten moment i z pomocą
wachlarzy powaliła go na podłogę. Upadając zdążył zniszczyć kraby i bloki,
jednak sam po chwili został zdewirtualizowany.
- Nie sądziłam, że nam się uda… - Powiedziała Yumi.
- To jeszcze nie koniec. – Aelita właśnie przyleciała Skidem
i dokowała go do wieży.
- Teleportuje was do Skida. A potem prosto do siedziby
Kartaginy. Choć nie mam pojęcia co tam zastaniecie.
- - -
- Jak to, Pan nie jest z policji?!
- Kim jesteś?, Gdzie są nasze dzieci do cholery?!
- Jestem Stephen, i już za niecałe – wskazał na ekran – 6
minut będę władać całym światem. Więc trochę grzeczniej proszę. A wasze dzieci…
Myślały, że są wstanie mnie powstrzymać. Mnie! – Hahaha Zaczął się śmiać
histerycznie.
Anthea dopiero teraz zauważyła, że strażnik który w nią
celuje wygląda dziwnie znajomo. Przez ciemne okulary które nosił niewiele
widziała, ale mogła prawię przysiąść, że do niej mrugnął. I nagle zrozumiała
kim on jest. To był Siergiej. Były Agent Kartaginy, który im pomagał. Ale
Dmitri przekazał jej wiadomość, że zginął w akcji we Francji. Dobrze jednak
wiedziała, że jego trudno się pozbyć. Nagle wróciła jej wiara, że nie wszystko
jeszcze stracone. Siergiej na pewno miał jakiś plan, ale ich sytuacja ciągle
była tragiczna.
- - -
Po pokonaniu mechanicznego Thora Jeremy miał wreszcie chwilę
wytchnienia i dopiero teraz zauważył jakie zamieszanie panuje dookoła. Dmitri
razem z Oddem i Williamem przenosili różne graty pod drzwi robiąc barykady.
- Znając Kartaginę na pewno mają jakieś materiały wybuchowe.
Albo znajdą inny sposób, żeby się tu dostać.
- A co z nami? Jesteśmy w ślepym zaułku? – Spytał Odd.
- Nie do końca. To rosyjski bunkier więc pomyślano o
wszystkim. Dokładnie pod nami powinien znajdować się wąski tunel. Powinien
prowadzić gdzieś na zewnątrz. Spójrzcie tam.
Siergiej wskazał im ścianę spod której przenosili wszystkie
śmieci pod drzwi. Podszedł w tamtą stronę i ze zdecydowaniem wyrwał małą kratę
wentylacyjną która sprytnie była schowana za zakurzonym pudłem. W tym momencie
cały bunkier się zatrząsnął a światło zaczęło migać. Po chwili wróciło do
normy.
- Gdyby zaszła taka potrzeba, możecie się ewakuować tą
drogą. Nigdy tam nie byłem więc może być trochę brudno. Tylko najpierw trzeba
się przebić przez kilka centymetrów betonu. Nim tu przybyliśmy ktoś zalał tą
drogę.
Wtem usłyszeli głośny huk a jedne z drzwi bunkra się zatrząsały.
- Tak, lepiej poszukajmy czegoś czym przekopiemy się do
tunelu.
- - -
- Jeremy, jesteśmy na miejscu. – Powiedział Ulrich.
Rozejrzał się dookoła. Znaleźli się w ciemnym pomieszczeniu,
zapchanym pułkami i różnymi pudłami. Gdzieś nad sobą słyszeli stłumione głosy.
- Wydaje mi się, że jesteście gdzieś w podziemiach.
Znajdźcie drogę na górę i bądźcie ostrożni. Musicie sxanifikować Superkomputer
tak by zniszczył całą Kartaginę.
Wtem Jeremy usłyszał kolejny wybuch w bunkrze.
- I jeśli możecie, to się pośpieszcie…
Znaleźli schody prowadzące na górę i ruszyli w drogę ku
swemu przeznaczeniu. Na przedzie szła Yumi, za nią Ulrich trzymając katanę w
pogotowiu, a pochód zamykała Aelita. Minęli kilka identycznie wyglądających
pięter na każdym z nich było pełno starych dokumentów w teczkach, nie mieli
jednak czasu na ich przeglądanie. W końcu dotarli do masywnych okrągłych drzwi
pancernych. Wielkością przypominały drzwi do sejfu. Oczywiście znajdowali się
od złej strony i nie było możliwości jak ich otworzyć.
- Ja się tym zajmę. – Powiedziała Aelita.
Położyła dłoń na zimnym metalu i już po chwili usłyszeli
odgłos zamka. Lekko uchylili drzwi i znieruchomieli.
- - -
- Co my tu mamy… kubek do kawy… instrukcja przeciwpożarowa…
- Dmitri przeszukiwał małe pomieszczenie w którym się znaleźli.
- Jak gruba jest ta ściana? – Zapytał William.
- 5 centymetrów. Tak sądzę.
- I Mamy się przekopać używając kubka?
- Ha! Mam coś lepszego. Młotek i zardzewiały śrubokręt.
Chodźcie, szybko pozbędziemy się tej ściany.
O dziwo wydłubywanie betonu szło im lepiej niż sami przypuszczali. Już po kilku minutach zrobili otwór na drugą stronę. Teraz
musieli go tylko poszerzyć, żeby mogli się zmieścić. Ale wtedy usłyszeli cichy
syk i poczuli zapach palonego metalu. Agenci Kartaginy zdobyli laser którym
dosłownie cieli drzwi na pół.
- Blyat, szybciej!
- - -
- Co robimy?
- Nie wiem, musimy się zastanowić.
- Widziałaś licznik! Mamy niecałe 3 minuty, żeby ich
powstrzymać. Trzeba działać, a nie
myśleć!
Aelita nie odpowiedziała, tylko ponownie wychyliła się przez
drzwi i ukradkiem spojrzała na scenę która się przed nią rozgrywała. Z miejsca
w którym się znajdowali mogli zobaczyć wielki ekran pokazujący czas odliczania
do końca synchronizacji z satelitą. Zdołali zobaczyć swój główny cel –
Superkomputer, był on jednak wręcz otoczony przez naukowców i agentów. Obok
stał wysoki mężczyzna który ciągle się śmiał. Szybko odgadli, że to Stephen.
Przez ogólne zamieszanie nic więcej nie mogli zauważyć.
- Jest ich jakoś 20… albo 30, nie licząc naukowców… Jak się
mamy przedostać do Superkomputera?
- Potrzebujemy… Zamieszania. Jeremy dasz radę przesłać tu
potwory Xany?
- Tak. Przygotujcie się.
Już po chwili usłyszeli ciche bzyczenie. Jeremy wysłał
chmarę szerszeni która pojawiła się koło nich, i wleciała do głównej sali. Tak
jak przewidział Ulrich, w pomieszczeniu nastąpił istny chaos. Szerszenie
natychmiast zaatakowały agentów Kartaginy. Jednak z uwagi, że byli to świetnie
wyszkoleni żołnierze, potrzebowali tylko chwili by dostosować się do tej
dziwnej sytuacji. Każdy z nich znalazł jakąś osłonę i zaczął strzelać w
najbliższego szerszenia, który przy nim latał – nie były tak inteligentne by
poszukać sobie schronienia i trafione dość szybko zaczęły znikać z tego świata.
- Biegniemy, szybko! – Krzyknął Ulrich.
W całym zamieszaniu nikt nie zwrócił na nich większej uwagi.
Szybko biegli w stronę Superkomputera, mijając mnóstwo ludzi, którzy uciekali i
próbowali się schować.
- - -
Dmitri ostrożnie podszedł do pancernych drzwi. W miejscu
gdzie laser już przeciął materiał można było zobaczyć mała szczelinę. Kątem oka
dostrzegł niewielkie urządzenie które emitowało promień. Dziura którą pozostawił laser bez problemu
pozwalała mu włożyć śrubokręt i uderzyć. Zamachnął się i zdecydowanie uderzył w
nie. Jak się okazało jego desperacka próba zadziałała, bo urządzenie zaczęło
dymić a promień lasera zniknął. Z śrubokręta niewiele zostało, a Agenci
Kartaginy z wściekłością zaczęli strzelać przez
otwór, bez większych szans na trafienie kogokolwiek. William i Odd tym czasem prawie przekopali
się przez beton.
- - -
Anthea spojrzała na Siergieja, ale ten tak jak ona nie miał
pojęcia co się dzieje. Podał jej swój zapasowy pistolet.
- Wyprowadź z stąd tych ludzi. – Wskazał na rodziców Wojowników
Lyoko, których nikt już nie pilnował. – Ja idę się pozbyć dokumentacji.
Anthea skinęła głową i ruszyła. Siergiej powoli ruszył w
kierunku dokumentów których nie udało się jej zniszczyć.
- - -
Yumi wyprzedziła resztę i była już kilka kroków od
Superkomputera który pozostawał bez opieki. Mało kto zwracał na nią uwagę, gdy
dookoła latały gigantyczne szerszenie. Jednak był ktoś kto bez problemu ją
dostrzegł w tym tłumię i zawołał.
- Yumi?! To… ty?
Yumi odwróciła się i momentalnie zatrzymała się w miejscu.
- Mamo?! Tato?! Co wy tu robicie?
Przez moment który wydawał się trwać wiecznie wszyscy
spojrzeli w ich stronę. Jeden z agentów wymierzył w nią pistolet.
- Yumi, uważaj! – Ulrich rzucił się na nią, powalając ją na
ziemie i tym samym zasłaniając ją przed pociskiem. Jego postać zaczęła migać. W
ostatniej chwili zauważył jeszcze swojego ojca który patrzył na tą scenę z
niedowierzaniem. Po chwili zniknął, materializując się w Skidzie.
- Zabiłeś mojego syna! – Krzyknął Pan Stern.
Yumi nie miała czasu wytłumaczyć, że Ulrichowi nic nie jest.
Przede wszystkim była za bardzo wstrząśnięta tym, że jej oraz inni rodzice
znajdują się w bazie Projektu Kartagina.
Siergiej który zrozumiał, że
cała ta sytuacja może się skończyć tragicznie rzucił się do dokumentów.
Nim jednak wsadził je do niszczarki, z drugiego końca sali pojawiła się
postać Stephena który z wściekłością
posłał w jego stronę serię pocisków. Jeden trafił go w ramię, powalając na
podłogę. Szybko doczołgał się za najbliższą osłonę.
- Wykończyć ich wszystkich! Przyślijcie tu mechaniczne
Thory!
Aelita szybko oceniła, że pozostało tylko kilka szerszeni i
zaraz agenci skupią się na nich.
- Jeremy, potrzebujemy więcej posiłków!
- Spróbuję wysłać wam coś specjalnego. Wytrzymajcie jeszcze
chwilę!
Wtedy ujrzała kobietę w różowych włosach. Przez krótką
chwilę ich spojrzenia się spotkały. Ona jednak szybkim ruchem wyciągnęła
pistolet i strzeliła w agenta który zakradł się za nią.
Nagle wszyscy usłyszeli przeraźliwy huk. Z Sali gdzie
wcześniej znajdowały się wyłączone roboty, powolnym krokiem zaczęły zmierzać 3
mechaniczne Thory. Tak jak wirtualna kopia w Lyoko, byli uzbrojeni w potężne
młoty. Od razu rzuciły się w stronę ostatnich szerszeni.
Koło Aelity nagle pojawił się Siergiej.
- Zajmę się dokumentami a wy zawirusujcie Superkomputer.
- Siergiej?! Ale jak? Byliśmy pewni, że…
- Przyzwyczaiłem się do spania w kamizelce kuloodpornej.
Więc tam w fabryce też ją miałem. Mnie tak łatwo się nie pozbędziecie.
Przygotujcie się. Na mój sygnał.
W tym samym czasie coś rozerwało drzwi z magazynu którym
dostali się do Sali. Okazało się, że Jeremi wysłał do walki Kolosa, który w
prawdziwym świecie prezentował się jeszcze bardziej okazale niż w Lyoko.
Zaatakował jednego z mechanicznych Thorów swoim mieczem-ręką dosłownie
przebijając go na pół. Z mechanicznego brzucha poleciało morze iskier a robot
padł na podłogę.
- Teraz, biegnijcie! – Krzyknął Siergiej i spojrzał na
ekran. Zostało 50 sekund.
- - -
- Udało się! Teraz Damy radę się przecisnąć przez tą ścianę!
- Więc idźcie już.
- A co z tobą? Nie możesz tutaj zostać!
Dmitri spojrzał na ściany bunkra. Spędził w tym miejscu tyle
czasu, że stał się jego drugim domem.
- Nie zostawię tu Arteja. Upewnie się, że wasi przyjaciele
wrócili. Potem do was dołączymy. Ale wy już musicie uciekać, nie jest tu
bezpiecznie. Ty też Jeremy, już nic więcej nie możesz zrobić.
Odd, William i Jeremy po chwili namysłu zgodzili się i
przecisnęli przez betonową ścianę. Odd spojrzał jeszcze na Dmitriego.
- Powodzenia… I dzięki za wszystko.
Nie wiedział, że widzi go po raz ostatni.
- - -
Aelita i Yumi ruszyły biegem w stronę Superkomputera. Gdzieś
nad nimi toczyła się walka robotów. Znalazły się przed interfejsem i uwierzyły
już, że im się uda. Aelita wyciągnęła wirtualną pamięć. Mały prostokątny
pendrive od Jeremiego wyglądał niepozornie, ale miał zaważyć o losach świata. Nim
jednak zdążyła go włożyć do Superkomputera, jej postać zamigotała i znikła. W
przypływie emocji nie zauważyła nawet jak została trafiona przez jednego z
agentów. Pendrive wypadł jej z dłoni i gdzieś się potoczył. Yumi desperacko
próbowała go odnaleźć, ale nie mogła. Zauważyła za to, że wszystkie szerszenie
zostały pokonane i agenci skupili się na nich. Kolos starał się walczyć z dwoma
Thorami na raz, ale ich młoty były zbyt silne. Odwróciła głowę i zobaczyła
Siergieja który po raz drugi próbował zniszczyć dokumenty ale i tym razem
został ostrzelany z każdej strony i nic nie mógł zrobić.
- To już koniec… - Pomyślała Yumi.
Ale wtedy zdarzyło się coś nieprawdopodobnego, coś czego
nikt nie przewidział. Agenci którzy
całkowicie skupili się by nie dopuścić Siergieja do planów Superkomputera, nie
zauważyli drugiego mężczyzny który powoli skradał się w stronę teczki. On sam
nie mógł uwierzyć, że to robi. Przez całe życie był tchórzem który bał się
wyjść z szeregu. Był typowym szarym człowiekiem o którym nikt nigdy by nie
usłyszał. Lecz kiedy w bazie rozpoczęło się piekło zrozumiał, że Projekt
Kartagina jest niebezpieczny i jego syn próbuję ich powstrzymać. Wtedy
zrozumiał, że potrzebuje pomocy i on może im pomóc. Wiedział ile będzie go to
kosztować, mimo to już zdecydował. Zupełnie przez nikogo niezauważony i
zignorowany, wziął do ręki dokumenty i wsadził je do niszczarki. Gdy maszyna
zaczęła wydawać charakterystyczny dźwięki, wszyscy spojrzeli jego stronę. Mniej
więcej w tym samym czasie Anthea, która wyprowadzała rodziców Wojowników Lyoko
z dala od kompleksu zauważyła, że brakuje jednej osoby. Ojca Jeremiego.
- Stephen z wściekłością i niedowierzaniem wystrzelił w jego
stronę cały magazynek jaki mu pozostał. Ale było już za późno, dokumenty
zostały bezpowrotnie zniszczone. Yumi nie mogła uwierzyć w to co widzi,
całkowicie ją to sparaliżowało. Jednak bohaterski czyn Pana Belpois był
impulsem który popchnął pozostałe wydarzenia do przodu. Kolos wyswobodził się z
uścisku młotów i szybkim ruchem powalił jednego z robotów. To zmusiło agentów
do ponownego skupienia się na nim. Stephen mimo wściekłości z powodu straconych
planów, oraz ataku na jego siedzibę, odzyskał dobry humor. Jak zahipnotyzowany
spojrzał na lekko już rozbity ekran który wskazywał, że do synchronizacji
pozostały już ostatnie sekundy. Zaczął odliczać.
- 5
- 4
- 3
- 2
- 1…
- Przegrałeś.
Wszyscy spojrzeli w stronę Superkomputera. Yumi która wciąż
była w szoku nie zauważyła kiedy i jak pojawił się przy niej Siergiej. Trzymał
w ręce pendrive z Xaną. Nim ktokolwiek zdążył zareagować załadował go do
komputera. Odliczanie zatrzymało się, a po chwili na wszystkich działających
monitorach i ekranach pojawił się symbol Xany. W tym momencie Kolos zyskał
ogromną siłą i jednym ciosem zniszczył ostatniego Thora. Po chwili został
zdewirtualizowany. Każdy z pozostałych przy życiu agentów strzelił w kierunku
Siergieja. Nim upadł na podłogę był już martwy. Superkomputer zaś z pomocą Xany
dostał dostęp do każdego serwera i innego komputera w bazie. Wszystkie dane
zostały skasowane a komputery uszkodzone. Xana ostatecznie spowodował zwarcie w
Superkomputerze. Już nigdy miał nie zadziałać. Yumi została trafiona rykoszetem przez jeden z
pocisków wystrzelonych w Siergieja. Nim jednak się zdewirtualizowała zdążyła
zobaczyć jak matka Aelity jednym strzałem zabija Stephena po czym po cichu się
ulatnia.
- - -
Aelita ocknęła się w samą porę. Lyoko 2 po zniszczeniu
Superkomputera zaczęło powoli zanikać. Przeniosła wszystkich na lodowiec koło
wieży i szybko ich obudziła.
- Jeremy, chyba się udało. Sprowadź nas na ziemie, mamy mało
czasu!
Cisza.
- Chyba go tam nie ma… - Ulrich spojrzał na horyzont. Zaraz
promień zanikania miał ich dopaść, a pod nimi roztaczało się tylko nieskończone
cyfrowe morze.
- Dobra, dewirtualizujemy się na 3! Ja Aelitę, Aelita Yumi,
a Yumi mnie. Yumi wszystko w porządku?
Yumi spojrzała na niego nieobecnym wzrokiem.
- Tak, jasne…
- Ok, 1… 2… 3.
- - -
Gdy Ulrich zmaterializował się w bunkrze usłyszał krzyki
oraz poczuł swąd palonego metalu.
- No wreszczcie! – Dmitri pomógł mu wstać.
- Co tu się dzieję?!
- Kartagina przyszła nas odwiedzić… Ale teraz musicie stąd
uciekać.
Poczekał na resztę. Po Ulrichu w skanerze pojawiła się Yumi
a zaraz za nią Aelita. Dmitri wskazał im tunel i kazał natychmiast uciekać.
- Odd, Jeremy i William powinni już na was czekać na końcu
drogi. Nie wiem gdzie wyjdziecie i ile trzeba iść więc, się pośpieszcie.
- A co z tobą? – Chyba tu nie zostaniesz?
Dmitri spojrzał na pancerne drzwi które znów były cięte
laserem. Agenci Kartaginy dość szybko naprawili laser i teraz potrzebowali już
tylko kilku minut by dostać się do środka pomieszczenia.
- Kapitan nie zostawia tonącego okrętu, czy jak tam się to
mówi… Miło było was poznać. – A teraz biegnijcie!
Ulrich, Aelita i Yumi nie spierali się z nim długo i weszli
do tunelu. Zaraz po tym Dmitri przystawił do ściany półkę zasłaniając wejście.
Stwierdził, że już najwyższy czas aktywować ostatni protokół bezpieczeństwa
bunkra. Przypomniał sobie jak w instrukcji pisało, iż należy go stosować w
ostateczności. Dobrze wiedział co to oznacza. Spojrzał na ścianę koło skanera i
zaczął szukać luźnej płytki. Ostatni raz zaglądał tam jakieś 10 lat temu. Po
chwili odnalazł ukryty schowek w ścianie i wyjął z niego mały niepozorny
kluczyk. Obok niego w ścianie był przygotowany zamek dla niego. Włożył do
środka klucz. Patrzył na niego przez chwilę po czym zamknął oczy i już miał go
przekręcać, gdy w głębi bunkra usłyszał cichy głos Arteja.
- Blyat… Ale miałem sen… Dmitri, gdzie do czorta jesteś?
- - -
Tunel okazał się być niezwykle wąski i niski. Można było się
w nim poruszać tylko na czworakach. Przez całą drogę Aelita miała wrażenie, że
schodzą w dół i zamiast do wyjścia zmierzają w głąb ziemi. Yumi nie
zastanawiała się nad tym. Wciąż miała przed oczami scenę w której zginęli
Siergiej I Pan Belpois. Nie chciała o tym myśleć, ale wiedziała, że będzie
musiała przekazać wiadomość innym o sukcesie ich misji. Oraz o stratach jakie
ponieśli.
Po kilku minutach dotarli do końca tunelu. Na pionowej
ścianie umieszczona była drabina prowadząca do góry. Przypominała trochę tą
którą dostali się do bunkra. Podróż na górę była jednak znacznie dłuższa. Gdy w
końcu wydostali się na powierzchnie ujrzeli mnóstwo drzew. Właz z którego
wyszli znajdował się w samym środku lasu. Nic mogli dostrzec nic innego ze
względu ciemności które, ich otaczały. Był środek nocy, nie było widać
księżyca. Czekała na nich reszta. Wszyscy byli względnie bezpieczni. Jeremy
zapytał.
- No dobra, to w końcu nam się udało? Kto z was pozostał w
bazie najdłużej? Sxanifikowaliście Superkomputer?
Wszyscy spojrzeli w stronę Yumi, ta jednak odwróciła wzrok.
- - -
Stłumione strzały. Po chwili laser znów zaczął pracować.
- Cyka… Pomyślał Dmitri. Liczył, że agenci nie znajdą Arteja.
Ale oczywiście to on znalazł ich. Teraz już nie musiał się wahać, wszystko było
stracone. Wojownicy Lyoko powinni być na tyle daleko, żeby wybuch nic im nie zrobił.
W momencie gdy laser w końcu przeciął drzwi i do środka wbiegli Agenci
Kartaginy z Smithem na czele, Dmitri przekręcił kluczyk. W pierwszej chwili
przeraził się, że system nie zadziałał. Ale na szczęście syreny alarmowe
wyłączyły się, a zamiast nich mógł usłyszeć nagrany głos.
- Rozpoczęto protokół
„Ostateczne bezpieczeństwo”…
Agent Smith rozejrzał się po pomieszczaniu. Zauważył skaner
i Superkomputer. Nie sądził, że znajdzie w takim miejscu takie skarby. Podszedł
do Dmitriego który spokojnie stał przy kluczyku. Wyciągnął pistolet.
- Widzisz Dmitri, tak kończą dezerterzy i ci którzy zadzierają
z Projektem Kartagina.
Już miał pociągnąć za spust gdy mimochodem usłyszał
komunikat z głośników.
- Autodestrukcja
bunkra nastąpi za 10…
Dopiero teraz zauważył niepozorny klucz. Spojrzał na
Dmitriego. Uśmiechał się.
- 9…
- 8…
- Upuścił pistolet i wyjął kluczyk. Nic to nie pomogło.
Próbował przekręcić go ponownie, ale bez żadnych rezultatów.
- 7…
- 6…
Pozostali Agenci w przerażeniu zaczęli biec w stronę wyjścia
bunkra.
- Wyłącz to, natychmiast! – Krzyknął Smitch.
- 5…
- 4…
Ostatni Agent
Projektu Kartagina uderzył Dmitriego w twarz.
- Wyłącz to, albo cię zabije!
Dmitri roześmiał się jakby był to najlepszy kawał jaki w
życiu usłyszał. Z pewnością był to ostatni.
- 3…
-
2…
- 1…
-
Przegrałeś Smith. Cała Kartagina dziś poniosła klęskę.
W momencie wybuchu Dmitri był w
nadzwyczaj dobrym humorze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz