Różowo włosa kobieta zmierzała jasno oświetlonym korytarzem w stronę drzwi. Odgłos jej
kroków odbijał się od pustych ścian niosąc głośne echo. Patrzyła prosto przed
siebie na dwóch mężczyzn, stojących przed drzwiami. Tak jak większość tutaj,
byli ubrani w czarne garnitury i ciemne okulary. Bez słowa podała im swoją
kartę. Z kamienną twarzą odsunęli się i pozwolili jej wejść. Znalazła się w
małym pomieszczeniu z skanerem siatkówki
oka. Podeszła do niego i już po chwili mogła wejść do gabinetu.
Stanowiło
ono idealny kontrast do pustego jasnego korytarza. Na środku znajdowało się
dębowe biurko z fotelem ze skóry. Na ścianach wisiały obrazy, nie można było
jednak dostrzec, co przedstawiają, przez półmrok panujący w pomieszczeniu.
Wszystkie okna były przysłonięte oprócz jednego. W powietrzu czuć było woń
drogich cygar.
Kobieta bez
zawahania usiadła na jednym z foteli naprzeciwko biurka. Cierpliwie czekała, aż
Stephen dopali cygaro i raczy na nią spojrzeć.
- Jak
pewnie już wiesz Antheo, wysłałem ludzi do
Francji.
-
Domyśliłam się.
- Mam
nadzieję, że twój stosunek do Waldo nie zmienił się.
Z dużą
pewnością siebie odpowiedziała: - On już dla mnie nie istnieje. Umarł wiele lat
temu i nic tego nie zmieni. A jeśli żyje to obojętne, co się z nim stanie.
Stephen
przyglądał się jej dłuższą chwilę po czym wstał i zaczął chodzić po gabinecie.
- To
dobrze, bo widzisz tym razem chcę być pewny, że nikt i nic nie zagrozi mojemu
projektowi… Dlatego kazałem sprowadzić go tu żywego. Tak bym mógł zająć się nim
osobiście.
Ostatnie
zdanie wypowiedział z nieskrywanym uśmiechem patrząc prosto na nią. Anthea
pozostała niewzruszona, jedynie delikatnie drgnęła jej warga. Mimo ciemności
wiedziała, że Stephen z pewnością to zauważył.
- W
porządku to wszystko, możesz odejść.
Anthea
wyszła bez słowa i dopiero gdy znalazła się w białym korytarzu, z dala od
wszystkich odetchnęła z ulgą. Nienawidziła Stephena i siebie za to, że musi
tutaj pozostać. Przez te wszystkie lata nie straciła nadziei, że jej mąż i
córka wciąż żyją. Wiedziała, że dopóki istnieje Kartagina nie będą bezpieczni,
i jedyny sposób by ich odnaleźć to praca tutaj. Jedyne co teraz mogła to sabotowanie
działań i opóźnianie projektu. Oraz nadzieja, że Siergiej i reszta dezerterów
odnajdą ich nim zrobią to Agenci Kartaginy.
Jean Pierre
kończył pisać sprawozdanie za ostatni miesiąc, gdy usłyszał pukanie do drzwi.
Zerknął na zegar i przypomniał sobie o spotkaniu z rodzicem, na które był
umówiony o drugiej. Była druga dziesięć.
- Proszę. –
Powiedział dyrektor jednocześnie robiąc porządek na biurku.
Do gabinetu
wszedł wysoki mężczyzna w średnim wieku ubrany w biały płaszcz. Od razu wydał
mu się konkretną osobą, szanował takich
ludzi.
- Pan
Delmas?
- Zgadza
się, niech Pan siada. A więc czym mogę służyć Panie…
- Proszę mi
mówić Siergiej. Niedawno przeprowadziłem się z rodziną i szukam szkoły dla
syna.
- To
znakomicie Pan trafił. Zespół
Szkół Kadic jest najlepszą szkołą w okolicy, usytuowaną w nowoczesnym budynku,
posiadający wykwalifikowaną kadrą nauczycielską…
Drzwi gabinetu otwarły się z hukiem i do środka wpadł Jim głośną dysząc.
- Paaanie Psorze, rura na piętrze znów pękła i cały kibel… eee to znaczy
toaleta jest zalana i yyy…
- Jim! Nie zauważyłeś, że mam gościa?!
- No właśnie nie do końca i ten…
Siergiej uśmiechnął się tylko lekko. – Pan jest nauczycielem?
- Tak jest! Jim Moralés, nauczyciel wychowania fizycznego!
- Może oprowadziłby mnie Pan po szkole? Chciałbym obejrzeć parę miejsc…
Chyba nie ma Pan nic przeciwko dyrektorze?
- Ależ skąd.
_
- Tam jest boisko, a tu za rokiem stołówka. Serwują tam świetne klopsiki,
czasami jak nie mam lekcji to, tu przychodzę i…
- A co z uczniami? Wie Pan, mój syn jest bardzo inteligentny i znakomicie
zna się na komputerach. Znalazłby odpowiednich kolegów?
- A tak, jest tu kilku takich małych geniuszy… Na przykład Pichon albo Belpois…
Ale z nim nie radziłbym się zadawać, He He He . No więc tuż przy szkole
znajduję się park, sam często tam chodzę i…
- A co z tym Belpois nie tak, jeśli można wiedzieć?
- On razem ze swoją bandą jest jakiś podejrzany. Cały czas coś knują i
konspirują, znikają z lekcji… Chociaż ostatnio zachowują się już normalnie.
Pewnie dopadł ich kryzys wieku młodzieńczego, czy jak to się tam nazywa. A
właśnie czym, Pan się zajmuję?
Zadzwonił dzwonek i ze wszystkich stron zaczęli zbiegać się uczniowie.
Siergiej zaczął nerwowo się rozglądać.
- Ja? Jestem… myśliwym.
- O, nie uwierzy Pan, ale byłem kiedyś leśniczym w Quebec. To były
stare dobre czasy, gdy…
- Ten Belpois. Mógłby Pan
go wskazać, jest gdzieś tutaj? Chciałbym
wiedzieć, kogo przedstawić synowi, by znalazł z nim wspólny język.
- Oczywiście, niech no
się rozejrzę… O, tam przy automacie do kawy. To ten w okularach, siedzi z nim
cała jego paczka.
Siergiej przyjrzał się
dokładnie Jeremiemu. Wciąż miał wątpliwości, czy wpadł na właściwy trop. Samo
szukanie wskazówek w szkolę wydawało mu się absurdalne. Ale wszystkie ślady
prowadziły tutaj. Wtedy do Jeremiego podeszła dziewczyna w różowych włosach.
Siergiej wiedział, że to wszystko nie może być przypadkiem i zrozumiał, że
znalazł to czego szukał.
- Mówię wam powinniśmy
zabezpieczyć fabrykę. Tak by nikt nie mógł skorzystać z windy i nie odnalazł
superkomputer. – Jeremy starał się
przekonać przyjaciół by podjęli jakieś działania.
- Ale po co Jeremy –
odparł Ulrich. - Przecież wszystko
ostatnio wyjaśniliśmy. Lyoko i Xana to już zamknięty rozdział. Nie wracamy do
tego.
- A mnie się wydaję, że
po prostu nie możesz przestać myśleć o fabryce i za wszelką cenę, chcesz znów
tam wrócić. – Powiedziała Yumi.
- Co takiego? Nie, to
niedorzeczne, po prostu… mam złe przeczucie.
- A ja się zgadzam z
Jeremim. – Wszyscy popatrzyli na Williama. Zwiniemy się z kilku lekcji i
‘’posprzątamy’’ w fabryce… Lepsze to niż
siedzieć w tej budzie.
- Odd – Spytał Ulrich – A
ty co myślisz?
- Wszystko mi jedno.
Żebyśmy tylko zdążyli na podwieczorek.
- Dość tego! – Wybuchła
Aelita. – Oni mają rację Jeremy. Fabryka źle na nas wpływa, ciągle się kłócimy.
Musimy z tym skończyć, raz na zawsze.
- Ale…
- Żadnego ale Jeremy.
Chcę żebyś mi obiecał, że już nigdy tam nie pójdziesz. – Aelita znacząco spojrzała
na Jeremiego.
- Ym, No… dobrze,
obiecuję… Może macie rację i za bardzo przesadzam z tym wszystkim.
- Niestety ale nie
przesadzasz Jeremy.
Wszyscy obejrzeli się i
zobaczyli mężczyznę w białym płaszczu i ciemnych okularach. Nikt nie zauważył,
że im się przysłuchuje, nawet nie zauważyli jego obecności. Popatrzyli po sobie w zdumieniu nic nie
mówiąc. Mężczyzna podszedł bliżej.
- I niestety będziesz
musiał złamać obietnicę.
Zdjął okulary i po kolei
przyjrzał się im wszystkim dokładnie, zatrzymując wzrok na Jeremim.
- I to w tej chwili.
9,5/10
OdpowiedzUsuńWarto było czekać na ten rozdział, bo jest to naprawdę dobry kawałek fanfika. Czytając ten rozdział niemalże odczuwałam na własnej skórze atmosferę ciągłej tajemnicy. Najpierw ta akcja z Antheą(ale mi narobiłeś stracha jej początkowymi wypowiedziami) a potem szukanie Jeremiego przez Siergieja.
Jim zachowuję się tak jak powinien czyli robi z siebie kretyna przed Siergiejem opowiadajc najpierw o kiblu a potem o tym jak był myśliwym w Kanadzie. Cały jego występ w tym rozdziale również jestem w stanie ocenić na plus.
Ortografia i interpunkcji również u ciebie stoi na wysokim poziomie. Nie dopatrzyłem się żadnego błędu, braku literki czy przecinka w całym rozdziale co się rzadko zdarza jeśli w ogóle. Nawet nazwisko Jima napisałeś z kreseczką nas e co często jest omijane przy pisaniu fika
Dzięki za miłe słowa, co do następnych rozdziałów myślę, że będzie równie ciekawie, jednak teraz minie trochę więcej czasu, nim coś zostanie opublikowane.
UsuńBędę musiał także przemyśleć pewne kwestie, jak ''daleko'' mogę się posunąć bo w końcu CL to ''tylko bajka dla dzieci''.
Witam!
OdpowiedzUsuńCzytam regularnie twoje opowiadanie i uważam, że jest bardzo dobre. Zdecydowanie jedno z najlepiej zaczynających się, które do tej pory czytałam. Dialogi nie są banalne, a cała fabuła jest dobrze przemyślana. Ortografia i interpunkcja są wprost idealne. Naprawdę jestem pełna podziwu. Mam nadzieję, że będę mogła przeczytać kolejne rozdziały na tak wysokim poziomie. Życzę Ci powodzenia na tym polu! :)
Mam również pytanie. Czy mogę umieścić link do tego bloga u siebie? Konkretniej w zakładce na blogu "Pani Ishiyama". Powinna się pojawić już wkrótce, gdy inni autorzy dadzą mi odpowiedź. Będzie ona zawierać opowiadania, które czytam i polecam. :)
Pozdrawiam Brie!
Ps.Dziękuję za umieszczenie w "Polecanych" mojego pierwszego bloga (Dalsze losy Yumi) to naprawdę wiele dla mnie znaczy!
Cieszę się, że opowiadanie przypadło Ci do gustu. Co do pytania to oczywiście zgadzam się i dziękuję. Jest to dla mnie bardzo duże wyróżnienie :)
Usuń