niedziela, 25 stycznia 2015

Rozdział 3


- Możesz to powtórzyć Einsteinie?
- A co w tym trudnego? Badając budowę superkomputera odkryłem dołączony do niego nadajnik. Jest połączony z anteną na dachu fabryki. Myślę, że umieścił go tam specjalnie Franz Hopper budując komputer.
Jeremy spojrzał po zebranych oczekując żywiołowej reakcji, wszyscy jednak tylko spojrzeli po sobie.
- Co, nic nie rozumiecie?
- Ja rozumiem! Chodzi o to, że ojciec Aelity lubił słuchać radia?
- Bardzo śmieszne, Odd. To jest nadajnik a nie odbiornik.
- Jeremy a co ty w ogóle robiłeś w fabryce? – Spytała Yumi.
- Co? E… szukałem części do robotów… ostatnio na nowo je buduje… Ale to nieważne. Chodzi o to, że ktoś, kto znał odpowiednią częstotliwość mógł odebrać sygnały z superkomputera.
Aelita spoważniała. – Jakie sygnały konkretnie masz na myśli? Wszystkie komendy wpisywane do komputera i informacje zwrotne?
- Dokładnie. Sprawdziłem moc anteny oraz nadajnika i podczas normalnej pracy sygnał można odebrać tylko kilka kilometrów od fabryki.
- Jeremy chyba nie myślisz, że ktoś mógł namierzyć superkomputer? – Ulrich zamknął książkę, wiedział, że dziś już niczego się nie nauczy. – W końcu od ponad roku był cały czas włączony i nikt się nie pojawił.
- Tylko, że przez cały ten czas superkomputer nie pracował na dużym obciążeniu. Zasięg nadawania był więc niski. Ale gdyby tak na przykład spotęgować kilka powrotów do przeszłości… albo użyć programu wieloczynnikowego do pozbycia się Xany… Wtedy moc superkomputera jest bardzo duża a zasięg nadajnika może wzrosnąć nawet kilkaset razy…
Drugi raz zapadła cisza. Aelita już miała coś powiedzieć, ale drzwi do pokoju otworzyły się i wszedł William.
-  Odd, nie wiesz przypadkiem… o czyżby coś mnie ominęło?



Yumi czekała w domu na Williama. Dokładnie wszystko sobie przemyślała i zdecydowała, że nie chce się już więcej z nim spotykać. William oznaczał kłopoty a ona miała już ich dość i chciała trochę spokoju. Zaniepokoił ją jeszcze Jeremy który powiedział, że ktoś mógł namierzyć superkomputer. Nikt jednak nie umiał powiedzieć, kto to mógłby być, ani po co Franz Hopper montował nadajnik. Miała tylko nadzieję, że Jeremy się mylił i nikt nie odkrył ich tajemnicy. Myśl, że ktoś mógłby odszukać superkomputer a potem zacząć ich śledzić była niepokojąca.
Niemożliwe, pomyślała Japonka. Nawet jeśli ktoś faktycznie odkryje superkomputer, to ich już nie znajdzie, no bo jak?
Trzask za oknem. Yumi popatrzyła w tamtą stronę.
Pewnie tylko jakaś wiewiórka.
Kolejny trzask tym razem głośniejszy.
Yumi wstała i instynktownie zbliżyła się do ściany. To nie mogło być żadne zwierze i dobrze o tym wiedziała. Zaczęła powoli zbliżać się do okna. Ujrzała zarys postaci na drzewie, serce biło jej jak oszalałe. Zasuwa okna zaczęła się otwierać, ktoś próbował ją podważyć. Zdążyła zrobić jeszcze 2 kroki, gdy zasuwa odskoczyła i powiew wiatru zaczął wierzgać jej włosy. Yumi rzuciła się biegiem do okna gotów zrzucić każdego intruza. Wtem zobaczyła zdziwioną twarz Williama.
- O, cześć Yumi.
- William?! Co ty tu robisz?
- No przecież mieliśmy się spotkać
- I do każdej dziewczyny zakradasz się do okna?
- Tylko do tych najpiękniejszych.
- William, idź stąd.
- Co?
- U mnie do domu wchodzi się drzwiami. Przestraszyłeś mnie i mogłam Cię zrzucić z drzewa.
- Mówiłem Ci już, że masz piękne oczy, gdy się denerwujesz?
- William!
Usłyszała głos matki z drugiego pokoju. - Czemu tak krzyczysz Yumi?  Coś się stało?
- William, spadaj stąd.
- Mnie tu jest wygodnie.
Yumi słyszała kroki matki. Zaraz wejdzie do pokoju.
- Proszę Cię, odejdź.
William tylko spojrzał na nią obojętnym wzrokiem.
Yumi westchnęła głośno. – Dobra, właź tylko szybko.
William natychmiast wskoczył do środka i schował się za drzwiami, które w tym samym monecie się otwarły.
- Yumi wszystko w porządku?
- Yy tak. Po prostu uderzyłam się w nogę.
- No dobrze. Pani Ishiyama spojrzała znacząco na córkę i wyszła zamykając drzwi.
- No i widzisz? Nie trzeba się było złościć. William usiadł na łóżku i popatrzył na Yumi. – To co wyskoczymy na miasto?
- Musimy pogadać.
- Ok, to mi też pasuje.
- Nie powinniśmy się już spotykać. Przemyślałam sobie wszystko i… nie pasujemy do siebie.
William jakby dopiero teraz uświadomił sobie, że Yumi naprawdę jest na niego zła.
- Ale Yumi… Wiesz przecież, że tylko żartowałem. Jeżeli Cię przestraszyłem to przepraszam.
- Tu nie chodzi o to William. Nie chcę się już z tobą spotykać… przynajmniej na razie.
- William wstał ze złością i poszedł i otworzyć okno. – Oczywiście chodzi o Ulricha, tak?
- O, nie William. Tu chodzi tylko i wyłącznie o ciebie.



Zegar na lotnisku wskazywał dokładnie 7.00 rano, gdy wysoki mężczyzna w czystym białym płaszczu cierpliwie czekał na swój bagaż. Zwinnym ruchem podniósł swoją walizkę i skierował się do wyjścia. Po drodze wstąpił jeszcze do kantoru i wymienił sporo rubli na euro. Zamówił taksówkę i pojechał do hotelu. Nie wypakowywał się, tylko od razu wyciągnął portfel i wyjął z niego kartę SIM. Włożył ją do telefonu i wybrał numer. Usłyszał głos Dmitriego.
- Da?
- To ja. Jestem już na miejscu.
- Dobrze. Postaraj się jak najszybciej odnaleźć Waldo.
- Najpierw muszę odwiedzić skrytkę. Nie przywykłem do spacerowania bez broni.
- Siergiej, nie wiem, jak ale musisz odnaleźć Schaeffera nim zrobi to KSB. Waldo raz już powstrzymał Kartaginę, więc zrobi to jeszcze raz.
- Wiem Dmitri, wy tylko postarajcie się ograniczyć zakres poszukiwań dla mnie, bo inaczej to trochę potrwa. – Spojrzał na zegarek. – Muszę kończyć, odezwę się wkrótce.
Wyjął kartę i razem z telefonem spłukał ją w toalecie. Podszedł do okna i przyjrzał się ludziom wolno przechadzającym się po chodniku.
- O, tak będę potrzebować dużo broni, bo to nie ty wysłałeś ten sygnał, co Waldo?

2 komentarze:

  1. 8,5/10
    Po przeczytaniu tego rozdziału jestem ciekaw jak to się dalej potoczy. Zazwyczaj się bardziej rozpisuję w komentach ale obecnie cierpię na chorobę znaną jako brak czasu. Tak czy siak powodzenia w dalszym pisaniu!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej! Nominuję Cię do Liebster Award. Więcej informacji znajdziesz tutaj: http://polyoko.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń