- Możesz to
powtórzyć Einsteinie?
- A co w tym
trudnego? Badając budowę superkomputera odkryłem dołączony do niego nadajnik.
Jest połączony z anteną na dachu fabryki. Myślę, że umieścił go tam specjalnie
Franz Hopper budując komputer.
Jeremy
spojrzał po zebranych oczekując żywiołowej reakcji, wszyscy jednak tylko
spojrzeli po sobie.
- Co, nic
nie rozumiecie?
- Ja
rozumiem! Chodzi o to, że ojciec Aelity lubił słuchać radia?
- Bardzo
śmieszne, Odd. To jest nadajnik a nie odbiornik.
- Jeremy a
co ty w ogóle robiłeś w fabryce? – Spytała Yumi.
- Co? E…
szukałem części do robotów… ostatnio na nowo je buduje… Ale to nieważne. Chodzi
o to, że ktoś, kto znał odpowiednią częstotliwość mógł odebrać sygnały z
superkomputera.
Aelita
spoważniała. – Jakie sygnały konkretnie masz na myśli? Wszystkie komendy
wpisywane do komputera i informacje zwrotne?
- Dokładnie.
Sprawdziłem moc anteny oraz nadajnika i podczas normalnej pracy sygnał można
odebrać tylko kilka kilometrów od fabryki.
- Jeremy
chyba nie myślisz, że ktoś mógł namierzyć superkomputer? – Ulrich zamknął
książkę, wiedział, że dziś już niczego się nie nauczy. – W końcu od ponad roku
był cały czas włączony i nikt się nie pojawił.
- Tylko, że
przez cały ten czas superkomputer nie pracował na dużym obciążeniu. Zasięg nadawania
był więc niski. Ale gdyby tak na przykład spotęgować kilka powrotów do
przeszłości… albo użyć programu wieloczynnikowego do pozbycia się Xany… Wtedy
moc superkomputera jest bardzo duża a zasięg nadajnika może wzrosnąć nawet
kilkaset razy…
Drugi raz
zapadła cisza. Aelita już miała coś powiedzieć, ale drzwi do pokoju otworzyły
się i wszedł William.
- Odd, nie wiesz przypadkiem… o czyżby coś mnie
ominęło?
Yumi czekała
w domu na Williama. Dokładnie wszystko sobie przemyślała i zdecydowała, że nie
chce się już więcej z nim spotykać. William oznaczał kłopoty a ona miała już
ich dość i chciała trochę spokoju. Zaniepokoił ją jeszcze Jeremy który
powiedział, że ktoś mógł namierzyć superkomputer. Nikt jednak nie umiał powiedzieć,
kto to mógłby być, ani po co Franz Hopper montował nadajnik. Miała tylko
nadzieję, że Jeremy się mylił i nikt nie odkrył ich tajemnicy. Myśl, że ktoś
mógłby odszukać superkomputer a potem zacząć ich śledzić była niepokojąca.
Niemożliwe,
pomyślała Japonka. Nawet jeśli ktoś faktycznie odkryje superkomputer, to ich
już nie znajdzie, no bo jak?
Trzask za
oknem. Yumi popatrzyła w tamtą stronę.
Pewnie tylko
jakaś wiewiórka.
Kolejny
trzask tym razem głośniejszy.
Yumi wstała
i instynktownie zbliżyła się do ściany. To nie mogło być żadne zwierze i dobrze
o tym wiedziała. Zaczęła powoli zbliżać się do okna. Ujrzała zarys postaci na
drzewie, serce biło jej jak oszalałe. Zasuwa okna zaczęła się otwierać, ktoś
próbował ją podważyć. Zdążyła zrobić jeszcze 2 kroki, gdy zasuwa odskoczyła i
powiew wiatru zaczął wierzgać jej włosy. Yumi rzuciła się biegiem do okna gotów
zrzucić każdego intruza. Wtem zobaczyła zdziwioną twarz Williama.
- O, cześć
Yumi.
- William?!
Co ty tu robisz?
- No
przecież mieliśmy się spotkać
- I do
każdej dziewczyny zakradasz się do okna?
- Tylko do
tych najpiękniejszych.
- William,
idź stąd.
- Co?
- U mnie do
domu wchodzi się drzwiami. Przestraszyłeś mnie i mogłam Cię zrzucić z drzewa.
- Mówiłem Ci
już, że masz piękne oczy, gdy się denerwujesz?
- William!
Usłyszała głos
matki z drugiego pokoju. - Czemu tak krzyczysz Yumi? Coś się stało?
- William,
spadaj stąd.
- Mnie tu
jest wygodnie.
Yumi
słyszała kroki matki. Zaraz wejdzie do pokoju.
- Proszę
Cię, odejdź.
William
tylko spojrzał na nią obojętnym wzrokiem.
Yumi
westchnęła głośno. – Dobra, właź tylko szybko.
William
natychmiast wskoczył do środka i schował się za drzwiami, które w tym samym
monecie się otwarły.
- Yumi
wszystko w porządku?
- Yy tak. Po
prostu uderzyłam się w nogę.
- No dobrze.
Pani Ishiyama spojrzała znacząco na córkę i wyszła zamykając drzwi.
- No i
widzisz? Nie trzeba się było złościć. William usiadł na łóżku i popatrzył na
Yumi. – To co wyskoczymy na miasto?
- Musimy pogadać.
- Ok, to mi
też pasuje.
- Nie
powinniśmy się już spotykać. Przemyślałam sobie wszystko i… nie pasujemy do
siebie.
William
jakby dopiero teraz uświadomił sobie, że Yumi naprawdę jest na niego zła.
- Ale Yumi…
Wiesz przecież, że tylko żartowałem. Jeżeli Cię przestraszyłem to przepraszam.
- Tu nie
chodzi o to William. Nie chcę się już z tobą spotykać… przynajmniej na razie.
- William
wstał ze złością i poszedł i otworzyć okno. – Oczywiście chodzi o Ulricha, tak?
- O, nie
William. Tu chodzi tylko i wyłącznie o ciebie.
Zegar na
lotnisku wskazywał dokładnie 7.00 rano, gdy wysoki mężczyzna w czystym białym płaszczu
cierpliwie czekał na swój bagaż. Zwinnym ruchem podniósł swoją walizkę i
skierował się do wyjścia. Po drodze wstąpił jeszcze do kantoru i wymienił sporo
rubli na euro. Zamówił taksówkę i pojechał do hotelu. Nie wypakowywał się, tylko
od razu wyciągnął portfel i wyjął z niego kartę SIM. Włożył ją do telefonu i
wybrał numer. Usłyszał głos Dmitriego.
- Da?
- To ja.
Jestem już na miejscu.
- Dobrze. Postaraj
się jak najszybciej odnaleźć Waldo.
- Najpierw muszę odwiedzić skrytkę. Nie przywykłem do spacerowania bez broni.
- Siergiej,
nie wiem, jak ale musisz odnaleźć Schaeffera nim zrobi to KSB. Waldo raz już powstrzymał
Kartaginę, więc zrobi to jeszcze raz.
- Wiem
Dmitri, wy tylko postarajcie się ograniczyć zakres poszukiwań dla mnie, bo
inaczej to trochę potrwa. – Spojrzał na zegarek. – Muszę kończyć, odezwę się
wkrótce.
Wyjął kartę
i razem z telefonem spłukał ją w toalecie. Podszedł do okna i przyjrzał się
ludziom wolno przechadzającym się po chodniku.
- O, tak będę
potrzebować dużo broni, bo to nie ty wysłałeś ten sygnał, co Waldo?
8,5/10
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu tego rozdziału jestem ciekaw jak to się dalej potoczy. Zazwyczaj się bardziej rozpisuję w komentach ale obecnie cierpię na chorobę znaną jako brak czasu. Tak czy siak powodzenia w dalszym pisaniu!
Hej! Nominuję Cię do Liebster Award. Więcej informacji znajdziesz tutaj: http://polyoko.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń